Savoir vivre w życiu codziennym | cz. 1

Mimo że żyjemy w czasach, w których dostęp do wiedzy mamy w zasadzie nieograniczony – wydawać by się mogło, że wciąż niewystarczający. Braki są niezmiennie obecne nawet w absolutnie podstawowych kwestiach. A szkoda!

Etykieta.

Wciąż większości kojarzy się z królewskim dworem, wyższymi sferami i czymś zwyczajnie niepotrzebnym, nieosiągalnym. Tak nie jest. Koniec kropka. 

Savoir vivre.

Znajomość zasad obowiązujących w towarzystwie – jest ważna. Dobre maniery są istotne nie tylko w biznesie, w codziennym życiu również warto zwracać na nie uwagę i praktykować. Jednak pewne utarte błędne schematy – przekazywane z pokolenia na pokolenie, widywane w mediach czy gdziekolwiek indziej – mogą wprowadzać błędną interpretację tego, co właściwe a co nie. 

Po pierwsze: trzeba znać netykietę.

Gdy czasem wejdziesz w komentarze gdziekolwiek w Internecie i trwa tam właśnie jakaś burzliwa dyskusja – w pewnym momencie ktoś w końcu napisze: nie przeszliśmy na ty. Jako kontrargument dla czyichś słów. W mniemaniu wypowiadającego je – to wielki zarzut. Prawda jednak jest zupełnie odmienna. Według netykiety (czyli zbiorze zasad, traktujących o zachowaniu w sieci) – zwracamy się do siebie z pominięciem Pan, Pani. Owszem, kulturalne zachowanie jest absolutną podstawą. Normalnym zwyczajem jednak jest zwracanie się do siebie per ty. Tak, jak ja piszę do ciebie teraz – tak ty w komentarzu również zwracasz się do mnie w podobnym tonie.

Po drugie: żadne Witam!

Odczytuję, odpowiadam, piszę i wysyłam mnóstwo e-maili każdego dnia. Jednym z najczęściej wychwytywanych błędów, które spotykam to początek wiadomości właśnie. Pamiętaj: nigdy nie zaczynamy tego typu wiadomości słowem witam albo witamy. Witać to możemy gości, gdy jesteśmy gospodarzami i przybywają do nas w odwiedziny. Nie witamy nikogo w korespondencji, w której jesteśmy poniekąd gościem. Ten zwrot zarezerwowany jest dla gospodarza. W wiadomościach używajmy innych, już zdecydowanie bardziej na miejscu.

Po trzecie: schowaj okulary przeciwsłoneczne. 

Widujesz je? Zawieszone na dekolcie bluzki czy sukienki? Po pierwsze: obciążają materiał na tyle, że dekolt automatycznie się powiększa. Ale nie o to nawet chodzi. Po prostu tak nie róbmy. Absolutnie nigdy. Miejsce okularów jest w etui im dedykowanym. Zawsze. Najgorsze, co można zrobić to w przypadku stroju formalnego chociażby – zepsuć go okularami zwisającymi z ubrania. Tak samo nie wkłada się ich na włosy.

Po czwarte: koszula z krótkim rękawem tylko na co dzień.

Największa zmora wesel. Serio. Nie wiem, kiedy to w końcu się zmieni ale wciąż ogromna część mężczyzn – nosi koszule z krótkim rękawem do krawata lub – o zgrozo totalna! – do muszki. Koszula z krótkim rękawem jest świetną opcją na co dzień, nie nadaje się jednak zupełnie przy okazji jakichkolwiek uroczystości. Nigdy. Zapamiętaj to, błagam! Koszule z krótkim rękawem możemy nosić na co dzień, do typowo casualowych, nieformalnych stylizacji.

Po piąte: brustasza to nie butonierka!

Pozostając w temacie mężczyzn – równie istotna kwestia, błędnie powtarzana nawet w salonach sukni ślubnych czy z garniturami (nie do uwierzenia, jak skrajny brak profesjonalizmu się zdarza a niedoświadczone Pary Młode chłoną takie pseudorady jak gąbki). Brustasza to kieszonka w marynarce, w którą wkładamy poszetkę. Butonierka to rozcięęcie w klapie marynarki. Z ciekawostek: wzięła się z pozostałości po marynarkach, które były zapinane pod samą szyję. W butonierce miejsce jest dla kwiatka, oczywiście.

Po szóste: jeśli rajstopy, to już nie sandałki.

Koszmarny widok. Trochę jak osławione już skarpety i sandały. Ni to ładne, ni to praktyczne. Zwyczaj do usunięcia od ręki! Absolutnie nigdy nie wkładamy rajstop do butów z odkrytymi palcami i/lub piętami. To podstawowa zasada, o której trzeba zawsze pamiętać. Jeśli buty odkrywają palce lub pięty – z zasady już stopy powinny być niczym nieokryte. Banalnie proste, prawda?

Po siódme: na wesele to sukienka… do kolan.

Nie będę zachęcać, nie będę zabraniać. Po prostu zdradzę w tajemnicy: długie suknie nie do końca nadają się na śluby i wesela. I nie, nie chodzi o to by nie przyćmić Panny Młodej. Tego argumentu akurat nie jestem w stanie nigdy zrozumieć. Każdy wie, kto jest Panną Młodą na danej ceremonii, każdy zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Nie musimy więc martwić się, że ktoś nie zauważy tej konkretnej kobiety, na rzecz innej. Wróćmy do tematu długiej sukni wieczorowej. Jeśli w zaproszeniu nie określono inaczej, obowiązuje nas strój wizytowy. Innymi słowy sukienka do kolan. Nic dodać, nic ująć. Sukienki wieczorowe obowiązują zasadniczo po godzinie 18:00. Jeśli chcemy więc zachować się zgodnie z etykietą, stawiajmy na tą opcję wizytową.

Po ósme: uważaj na serwetki!

Każdy, kto mnie zna osobiście lub chociaż zastał mnie kiedykolwiek przy pracy – wie, jak ważne dla mnie są w każdej uroczystości… krzesła i serwetki. Krzesła dzisiaj pominę (never ending story, serio!) ale zatrzymam się na moment przy serwetkach. Zdarza ci się spotkać z serwetkami ułożonymi w przedziwne kształty, stojące przy nakryciu, wetknięte w szklankę, kieliszek, gdziekolwiek indziej? Miejsce serwetki jest na środku nakrycia. Lub po lewej jego stronie. Kształt? Prostokąt lub trójkąt. I teraz najważniejsze: serwetka służy do ocierania ust. Rozkładamy ją na samym początku, pozostawiając na kolanach złożoną na pół, wycieramy usta wewnętrzną stroną. Tak, żeby nie było widać brudu, gdy leży tak właśnie złożona. I jeszcze jedno! Nie używajmy papierowych serwetek, te z materiału są zdecydowanie bardziej eleganckim rozwiązaniem.

Po dziewiąte: łokci nie trzymamy na stole!

Zostając na moment w temacie stołu jeszcze: nie trzymamy łokci na stole. Nigdy. Nie chodzi o to, że mamy trzymać ręce jak najdalej od blatu, na wszelki wypadek. Bo i z takim pomysłem się spotkałam. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest oparcie na stole dłoni i przedramion w taki sposób, żeby łokcie były już poza nim.

Po dziesiąte: goście noszą buty w domu.

Jeśli chcemy być gospodarzami w zgodzie z etykietą, nie powinniśmy prosić gości o zdjęcie butów przy wejściu do domu. Jeśli chcemy być gośćmi w zgodzie z etykietą, nie powinniśmy chodzić po czyimś domu w brudnych butach. Jako gospodarze – powinniśmy witać gości również w butach. Jako goście – powinniśmy pomyśleć o butach na zmianę, jeśli obawiamy się o czystość tych, w których przyszliśmy.

Savoir vivre to umiejętność dostosowania się.

Do otoczenia, przede wszystkim. Do sytuacji. Do zwyczajów, które panują w danej społeczności, w danym miejscu, przy danej okazji. Nieprawdą jest, że to zasady przestarzałe, nikomu niepotrzebne. Czasy się zmieniają. Realia się zmieniają. Część reguł jest i będzie aktualna, część wymagać będzie dostosowania do świata, w którym żyjemy. Nie zmienia to jednak faktu, że dobre maniery warto znać  i praktykować.

Szanujmy siebie i swoich bliskich. Okazujmy troskę. Dbajmy o pielęgnowanie zasad, które są dla nas ważne. Nie martwmy się o to, co pomyślą inni. Savoire vivre broni się sam. Jeśli ktoś ich nie rozumie i nie respektuje – nie jest to nasz problem. Także bez wyrzutów sumienia przestrzegaj tych reguł, które są dla ciebie naprawdę jakkolwiek ważne. I edukuj o tym innych. Bo czasami bywa tak, że czyjeś błędy wynikają z niewiedzy, niekoniecznie z ignorancji. 

PS Za dwa tygodnie kolejna część ciekawostek z zakresu etykiety, w międzyczasie zapraszam do newslettera i na Instagram – po bieżące inspiracje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *