Inspiracja: świąteczny stół

Dwa tygodnie do Gwiazdki. Nie należę do tych, którzy kupują co roku mnóstwo dekoracji, świątecznych obrusów, serwetek, detali, czegokolwiek. Trzymanie tego później przez cały kolejny rok, upychanie po ograniczonych jednak kątach. W kolejnym roku kupowanie znów kolejnych, i kolejnych – bo znajdują się jakieś lepsze w sklepach. Niekończąca się historia. Nie dla mnie. Zdecydowanie nie dla mnie.

Świąteczne minimum według mnie? Piękna zastawa, używana przy wielu okazjach – nie tylko raz do roku. Świąteczne minimum to oczywiście też choinka. Rokrocznie z tymi stałymi detalami, kojarzonymi już przez nas, doskonale znanymi, ulubionymi, w dokładnie naszym stylu. Czasem coś nowego, jednak nigdy w nadmiarze. Świąteczne minimum to żaróweczki przeplecione przez balustradę schodów na piętrze, mieniące się wieczorami. Podobnie jak sojowe świece (tutaj akurat całą jesień i zimę) odpalane co wieczór. 

A może wolisz różnorodność, zamiast powtarzalności?

Nie musimy mieć podobnego gustu, nie musimy dzielić upodobań. Dzisiaj pokażę sposób, dzięki któremu każda okazja w twoim domu – może wyglądać zupełnie inaczej, być zorganizowana w zupełnie innym stylu. Najważniejsze? Nie musisz kupować na każdą z tych okazji, absolutnie nic nowego. 

Mam w domu takie piękne szklane talerze, udające kryształ. To tyle w temacie naczyń i stołowych dodatków, które mam w posiadaniu i darzę je szczerą sympatią. Reszta po prostu jest, bez głębszego zastanawiania się nad tym. Skompletowanie tej pięknej otoczki kuchni i jadalni – pozostawiam sobie na znacznie później. Gdybym miała dzisiaj zrobić Święta dla rodziny, zaprosić gości, wyszykować wszystko pięknie, prawdopodobnie przyspieszyłabym zakup tych brakujących (dla mojej estetyki!) detali. Albo po prostu bym… wypożyczyła!

W tym roku wymarzyłam sobie minimalistyczny świąteczny stół.

Tak bardzo go chciałam, miałam tak klarowny pomysł! Wymyśliłam więc: pokażmy że tak można, że tak się da! To, co tutaj zawierał plan przygotowań – w swojej pracy wedding plannera, robię w zasadzie na co dzień.  Wypożyczam. Oczywiste jest, że nie każdy i nie zawsze – dysponuje niekończącą się ilością dekoracji wszelakich. Tym razem postawiłam na Mamy to!, czyli nowoodkrytą wypożyczalnię. Sezon ślubny był dość kiepski, nie miałam więc innej okazji by ich poznać.

Co wybrałam? Podtalerze ze złotym rantem, złote sztućce, szary obrus i muślinowe serwety. Finalnie i w pośpiechu – źle ułożyłam sztućce a obrus zagniótł się w transporcie, uznałam jednak że w końcu zdjęcia to ledwie próba i mini-inspiracja – nie o perfekcję tutaj chodzi. O samej kwestii nakrycia, napiszę już osobno i zdradzę tajniki tego właściwego. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie dla każdego jest to sprawa istotna. 🙂 Jesteśmy różni, inspirujmy się więc nawzajem w sposób różny!

Na nakryciu widać winietki. Położyłam je z premedytacją (ciemna zieleń doskonale komponuje się ze stroikiem w centrum stołu), nie były zamówione jednak celowo. Pozostały mi z innej realizacji i postanowiłam pokazać nimi, że w nakryciu wigilijnym – również znajdzie się miejsce na papeterię. Jeśli mamy sporo gości, chcemy usadzić ich w określony sposób lub po prostu podkreślić wyjątkowy charakter uroczystości – winietki w pięknym stylu, to pomysł idealny.

Stonowany odcień obrusów i serwet, złote detale i zamykająca to wszystko naturalna zieleń – miały współgrać ze sobą, w delikatny i absolutnie nieprzesadzony sposób. Tak właśnie widzę rodzinne spotkania. Tło w postaci nakrytego stołu. Tutaj świąteczny stół – nie gra głównej roli. Główni bohaterowie to bliscy, którzy przy tym stole się spotykają. Nie potrzebujemy wówczas wielości, nie potrzebujemy bogactwa różnorodności, nie potrzebujemy nawet zgodności z trendami. Potrzebujemy siebie, ze sobą, na swoich zasadach.

Świąteczny stół to doskonała baza.

Nienachalne tło. Miejsce spotkań. Nie oznacza to jednak, że powinien być przypadkowy. Niech będzie w naszym stylu. Dlatego między innymi – omijam wzrokiem półki uginające się od świątecznych drobiazgów. Nie lubię jednorazowej zbędności, nie przepadam za mnogością niespójnych detali. Dlaczego więc miałabym stawiać na to, akurat w Święta? Ty też się zastanów: co w zasadzie jest zgodne z tobą, z wami, w twoim stylu, co lubicie a co was drażni? Mnie urzekł absolutnie prosty stroik w ciemnoszarym naczyniu. Ciebie mógł urzec zdecydowanie bardziej kolorowy, mniejszy, większy lub zupełnie inny. Nic nadzwyczajnego! Każdy lubi coś innego.

Wypożyczając brakujące elementy i kupując tylko to, co naprawdę niezbędne – robisz coś jeszcze. Nie dokładasz większej ilości przypadkowych przedmiotów do swojego najbliższego otoczenia. Nie generujesz większej ilości śmieci (np. jednorazowe dekoracje). Możesz zorganizować uroczystość zupełnie odmienną, niż dotychczas. Nie ograniczają cię wtedy posiadane zasoby lub konieczność sporych zakupów. Wspierasz branżę ślubną, eventową, florystyczną – w roku, gdy ich działalność jest ograniczana. Możesz dać upust swojej kreatywności, przywołać te najgłębiej skrywane wizje i zdecydować się zaskoczyć swoich gości. W sposób absolutnie pozytywny, oczywiście!

 

O czym warto pamiętać, organizując Święta w domu?

  1. Nie narzucaj sobie zbyt wielu obowiązków i zadań. Nikt nie będzie sprawdzał każdego kąta w domu. Rozsądnie dziel wszelkie potrzebne działania i śmiało deleguj obowiązki.

  2. Nie naśladuj innych. Rób po swojemu, w swoim stylu i w swoim rytmie.

  3. Liczy się jakość – nie ilość. Liczą się wspomnienia – nie detale. Liczą się ludzie – nie obrusy.

2 comments

  1. K.

    Sztućców nie zauważyłam dopóki nie przeczytałam. A obrus domyślam sie że byłoby ciężko prasowac bo widziałam kulisy sesji na Instagramie i widziałam tempo. W domu to jednak inaczej a poza nim nie da się o wszystko zadbać. Chociaż wiem że gdyby to była zlecona realizacja to byś stanęła na wysokości zadania. Tak jak to zrobiłaś u nas.

    Cieszę się że odkryłam twój blog. Powinnaś się nim chwalić a nie ukrywać przed klientami!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *