Jak znaleźć w sobie odwagę i sięgać po to, co ważne?

Chcesz coś zrobić? Masz wszystko, czego potrzebujesz. Głowę, ręce i czas.

To wystarczy.

| Bój się i działaj, M. Pryśko |

Monikę obserwuję od iluś lat, była jedną z pierwszych blogerek, które czytałam. Jednym z pierwszych profili, który zaczęłam obserwować kiedyś na Instagramie, gdy postanowiłam i tutaj się pojawić. Jej hasło: bój się i działaj, jest dla mnie bliskie od początku. Od wielu już lat – wychodzę z założenia, że strach ma wielkie oczy. Kryzysy były, są i będą. Zawsze. U każdego. Różne. Wystarczy nadal robić to, co robilibyśmy bez nich. W swoim tempie, w swoim stylu, w zgodzie ze swoimi potrzebami i pragnieniami. Jestem przekonana, że zawsze jest jakieś rozwiązanie. Czasami po prostu trzeba dłużej go szukać, w międzyczasie korzystając z innych. 

Jak znaleźć w sobie odwagę?

13 stycznia 2015 roku siedziałam w nocy przy swoim wysłużonym laptopie i pisałam. Nic dla klienta. Nic na zlecenie. Nic wielkiego na pozór. Zaczynałam nową grę. W zaczynanie od nowa. Kilka metrów dalej spał mój trzymiesięczny syn a ja w nowej roli samodzielnej matki, ubolewałam nad niepewnością, ciężarem sytuacji i koniecznością rozpoczęcia wszystkiego w zasadzie od nowa. Z biegiem czasu doceniłam, zrozumiałam. Z biegiem czasu to zaczynanie od nowa pokazało mi, że sama mogę ukoić codzienność, nadać rytm i zdecydować o tym, co do nas dopuszczam.

Jak znaleźć w sobie odwagę?

Po prostu zacząć od nowa.

Monika w swojej książce Bój się i działaj. Jak znaleźć w sobie odwagę i sięgać po to, co ważne porusza przede wszystkim temat zaczynania od nowa. Obserwując ją przez te ostatnich kilka lat, z całą pewnością mogę powiedzieć: dziewczyna wie, o czym mówi i w zaczynaniu od nowa – jest naprawdę dobra. Dlatego bez choćby chwili wątpliwości, kupiłam książkę zaraz po premierze. Przepięknie różowa (tak, mówię to ja!), z soczystym tytułem na okładce, przepięknie wydana z wielką dbałością.

Lubię książki, które cieszą oko.

Lubię książki, które piszą swoją historię – obok tej właściwej, zawartej wewnątrz.

Ta spełnia oba kryteria. I kilka innych, o czym napiszę dalej.

Czego szukałam i co znalazłam w tej książce?

Pojawia się problem, daję sobie chwilę na emocje i żałobę, zaraz później mam już gotowy plan B, czasem i C. Nie czekam, działam. Nie warto czekać aż te cytryny się zepsują. Skoro na nas spadły, nie stało się to bez powodu.

Tak pisałam w tekście Jestem dobra w zaczynanie od nowa i… nie zmieniłam zdania w tym temacie. W tej różowej książce, miałam okazję przeczytać również historię i przekonania Moniki. Na moment poczuć się, jakbym była w jej skórze. Zastanowić się: co bym wtedy zrobiła i dlaczego byłoby to… to samo, co zrobiła ona? Lubię obserwować tych, z którymi się zgadzam. Nie w pełni – bo tak się nie da. Ale w większości, w sposób naturalny i absolutnie nieprzypadkowy. Już wcześniej wiedziałam, co tutaj znajdę. Skłamałabym jednak w stwierdzeniu, że nic mnie tu nie zaskoczyło. Bo oczywiście, że zaskoczyło!

To książka-petarda. Zaczęłam ją czytać akurat w momencie maksymalnej kumulacji. Miałam za sobą niekończące się pasmo tygodni, z pracą przez siedem dni w tygodniu. Pracą szarpaną. Wiesz, co to znaczy? Wyszarpujesz każdy możliwy moment – by zrobić cokolwiek, popchnąć cokolwiek do przodu. Gdy dzieci śpią. Albo chociaż się chwilę bawią. Gdy mogłabyś wypić kawę ale szkoda czasu, biegniesz wklepać dwa akapity tekstu. Miałam przed sobą długaśną listę zadań, planów, oczekiwań i całkiem sporo presji, która dyszała tuż za mną.

A pod monitorem miałam… dwie karteczki.

Dwa projekty-pomysły, z których jestem niebywale dumna. Dwa projekty-pomysły, które posłusznie na tych karteczkach czekały. Bo wciąż miałam mnóstwo innych priorytetów. Wciąż wydawało mi się, że jeśli dołożę sobie teraz coś jeszcze – nie podołam. Już w połowie czytania książki Moniki, zdążyłam wysłać wszystkie potrzebne e-maile i zapisać wszystkie potrzebne kroki. Dzisiaj jestem już w toku realizacji, oba wystartują w czerwcu. Tutaj doskonale pasuje #BójSięIDziałaj, prawda? Wniosek z tego jest banalny: znajdziesz tutaj siłę, motywację, nie chcę powiedzieć inspirację – by nie wybrzmiało zbyt banalnie. Prawda jednak jest taka, że rzeczywiście ją tutaj znajdziesz.

Na jakimkolwiek życiowym rozdrożu nie stoisz.

Czegokolwiek się nie boisz.

O czymkolwiek nie marzysz.

W tej książce znajdziesz ukojenie.

Niezależnie od tego, ile masz dzieci, czy w ogóle je masz albo chcesz mieć. Niezależnie od wykonywanego zawodu, predyspozycji i marzeń. Niezależnie od ilości decyzji do podejmowania każdego dnia i tych, które aktualnie spędzają Ci sen z powiek. Niezależnie od pory roku, pory dnia ani rozmiaru zmęczenia dzisiaj. Znajdziesz tutaj coś dla siebie. Monika przypomni o tym, co zapewne wiesz ale mogło umknąć, w tej codziennej szarpaninie. Przypomnisz sobie, że cokolwiek robisz – robisz dla siebie, przede wszystkim dla siebie. Nigdy bo tak trzeba, bo tak wypada, bo ktoś będzie za to bił brawo. I tutaj cytat z książki, absolutnie ważny:

Po prostu gram kartami, które mam. Z odwagą.

To nie jest tak, że wyczytasz tutaj cudowny przepis na sukces. Nie, zdecydowanie nie! Autorka przypomina na każdym kroku, żeby bać się i działać – nie zapominając jednak o tym, że nie zawsze wystarczy podjąć wyzwanie. Czasami się uda. Czasami nie. Najważniejsze jednak to spróbować. Dać sobie szansę. Pozwolić na ten proces. Doświadczyć go. Bywa i tak, że coś musi się okazać kompletnym niewypałem – by pomogło znaleźć lepsze rozwiązanie, popchnęło do innych działań i dopiero z tych kolejnych działań, wyłonił się efekt.

Przy okazji przypominam: Możesz mieć wszystko – ale nie jednocześnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *