Jestem dobra w zaczynanie od nowa

Trochę trudno mi uwierzyć, że piszę ten tekst.

Pięć lat i cztery miesiące temu – 13 stycznia 2015 roku siedziałam w nocy przy swoim wysłużonym laptopie i pisałam. Nic dla klienta. Nic na zlecenie. Nic wielkiego na pozór. Zaczynałam nową grę. W zaczynanie od nowa. Kilka metrów dalej spał mój trzymiesięczny syn a ja w nowej roli samodzielnej matki, ubolewałam nad niepewnością, ciężarem sytuacji i koniecznością rozpoczęcia wszystkiego w zasadzie od nowa. Z biegiem czasu doceniłam, zrozumiałam. Z biegiem czasu to zaczynanie od nowa pokazało mi, że sama mogę ukoić codzienność, nadać rytm i zdecydować o tym, co do nas dopuszczam. Dzisiaj, ponad pięć lat później – znów siedzę w środku nocy, tym razem przy innym laptopie, w innym domu, w innych okolicznościach.

I wiesz co?

Tak, tak. Zaczynam od nowa.

Nie byłabym sobą, gdybym po prostu zaczęła od czystej karty i pisała od teraz na bieżąco, puszczając w niepamięć to, co wcześniej stworzone. Na szczęście mam swoje plannery i notatniki, zanotowane w nic niemal wszystko – dzięki czemu mogę teraz napisać ponownie na te tematy, na które będę chciała znów się wypowiedzieć. Świeże spojrzenie na to, co już wcześniej było napisane.  To zawsze jakiś sposób, żeby odnaleźć pozytywną stronę całej sytuacji. Tak więc, gdy znajdziesz tutaj za kilka dni teksty z datą wcześniejszą niż 13 maja 2020 – oznacza to tylko tyle, że odtworzyłam artykuły powstałe wcześniej. W nieco nowszej wersji. 

Gdy życie obrzuca cytrynami – pozbieraj je i wyciśnij najlepszą lemoniadę w okolicy.

W tym też jestem dość dobra. Pojawia się problem, daję sobie chwilę na emocje i żałobę, zaraz później mam już gotowy plan B, czasem i C. Nie czekam, działam. Nie warto czekać aż te cytryny się zepsują. Skoro na nas spadły, nie stało się to bez powodu. Tak jest i tym razem. Ledwie jeden wieczór zajęło mi przejmowanie się, jeszcze tej samej nocy wcieliłam w życie plan i gdy wodzisz w tej chwili oczami po tekście i stronie, widzisz pierwsze namacalne efekty tych starań. Nie sposób tutaj pominąć ludzi, którzy mnie w tym wsparli. Niektórzy nawet nieświadomie, ha! Nie zmienia to jednak faktu, że wszystko to, co widzisz i co w najbliższych dniach jeszcze tu zobaczysz – nie powstałoby, gdyby nie oni.

Zupełnie niedawno pisałam tutaj (nieistniejący już, oczywiście) tekst z okazji Share Week. Wówczas polecałam Wam czytane przeze mnie sześć blogów. Na moim Instagramie możecie jeszcze zobaczyć ten ranking. I dzisiaj znów o części z nich muszę wspomnieć. Każdy z nas swoje doświadczenia i sposób myślenia, buduje w sposób dynamiczny. Bo wiesz, że tylko krowa zdania nie zmienia? Masz do tego prawo, ja mam do tego prawo i każdy inny też. Najgorsze, czego można komuś życzyć to: nie zmieniaj się. Bzdura! Właśnie wręcz przeciwnie sobie życzmy – zmieniajmy się! Życie to zmiany, mniejsze i większe, na różnych płaszczyznach. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że pod wpływem doświadczeń – my też się… zmieniamy.

Zakładając ponad pięć lat temu, bloga – nie robiłam na niego zdjęć. Ba! Ja nawet nie korzystałam z banków zdjęć. Pamiętasz to? Teksty były samą treścią, bez zdjęć tytułowych. Potrzebowałam wiele czasu, wielu decyzji, wielu prób i błędów by strona zyskała wygląd skrojony na moją miarę. O ironio losu, ten ideał osiągnęłam całkiem niedawno. Dzięki Weronice z Moyemu, która stworzyła gotowe identyfikacje wizualne. Sporo nocy, klikania i niecenzuralnych słów zajęło mi wdrożenie wszystkich pięknych detali, które razem wzięte – tworzyły całość wizerunku mojej marki. Tak szalenie spójny z moimi upodobaniami i stylem tworzenia! Dzisiaj robię to znów, tym razem nie poprawiając stary wygląd a tworząc nowy od zera. I wiesz co? W tym przypadku zaczynanie od nowa jest prostsze. Nie muszę nanosić miliona poprawek na istniejące elementy. Mogłam opracować konkretną wizję i stworzyć ją.

Widzisz logo, które już znasz. Widzisz kolorystykę i czcionki, które stosowałam wcześniej. Ale zauważysz też (być może dopiero teraz, po przeczytaniu) nowy sposób znakowania zdjęć. Wcześniej był to po prostu adres strony. Teraz jest to piękne logo, które znasz z zakładek bloga, social-media czy innych miejsc. Teraz każde zdjęcie będzie oznaczone właśnie tym logo. Dokładam sobie pracy. Muszę przebić się przez dyski zdjęć „czystych” i ze znakiem wodnym, usunąć oznakowane, stworzyć nowe z logo i wgrywać je tutaj sukcesywnie z każdym kolejnym tekstem. Okej, trochę dziubania jest. Ale to właśnie ta mała wielka zmiana, której potrzebowałam wcześniej ale wówczas przebicie się przez ponad dwieście tekstów i usuwanie, znakowanie, wgrywanie, poprawianie – było nieosiągalne czasowo. Teraz to po prostu robię, w zgodzie ze swoją estetyką. Kolejna kwestia to same zdjęcia już. Jak można było zauważyć, wcześniej stosowałam określoną pulę swoich zdjęć, zamiennie, powtarzalnie. Co jakiś czas pojawiały się pojedyncze nowe i wzbogacały tę pulę. Jednak, gdy zerknęło się w teksty np. sprzed trzech lat – tam były zdjęcia z banków. Teraz mam szansę zmienić i to. Odtwarzając teksty (mam w planach odtworzyć większość, które uznam za istotne i wartościowe), będę używać zdjęcia nie tylko oznakowane w nowym stylu ale i skrupulatnie dopasowane do każdego tekstu. Kolejny, odkładany w czasie, plan zrealizowany. Tyle w temacie wyglądu i treści.

Bez zmian pozostaje content, bez zmian pozostają tematyczne dni (niebawem wrzucę tygodniowy rozkład jazdy, którego będę się wciąż trzymać). Bez zmian pozostają również zdjęcia. Określona pula moich ulubionych, typowy lifestyle, czasami produktowe. Od teraz nie będę używać zdjęć ze stocków, tylko i wyłącznie moje (oczywiście z ręki niezastąpionej Marty z Photo Lady Amarena). W zasadzie większość pozostaje takim, jakie znasz. Różniąc się drobnymi detalami, które jeszcze bardziej uspójnią całość. 

Nie czekam. Działam!

Na zdjęciu mój nowy kubek. Z tym właśnie hasłem. Trzy dni temu pojechałam do paczkomatu, czekała na mnie przesyłka od Agnieszki z zaproszeniem na wirtualną kawę, póki co tylko taka przecież wchodzi w grę. Jak już zapewne wiesz – uwielbiam piękne detale i mocno się do nich przywiązuję. Spodziewaj się więc tego kubka regularnie, tak jak regularnie widujesz moje ulubione sukienki czy plannery. Nie czekam, działam. Ty też nie czekaj!

PS Przymknij oko na drobne niedociągnięcia techniczne i koniecznie zostaw w komentarzu wspomnienie Twojego ulubionego tekstu. Stwórzmy razem bazę tych do odtworzenia i ponownej publikacji.

 

7 comments

  1. Agnieszka Kudela

    Ale piękna niespodzianka 🙂 i nikt mi nie powie, że przeznaczenie nie istnieje :* nie miałam przecież o niczym pojęcia, gdy wymyśliłam, że ten próbnie wydrukowany projekt trafi właśnie do Ciebie. Ściskam i bardzo kibicuję :*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *