Od początku kwarantanny, na swoim Instagramie codziennie pokazuję ubrania do domu (i nie tylko), które postanowiłam przetestować i sprawdzić, jak mają się obietnice marki do realiów noszenia. Na całe szczęście dokonałam trafionych wyborów za pierwszym razem i jestem absolutnie zadowolona z tego, co towarzyszy mi na co dzień. Mieliście okazję poczytać już o płaszczobluzie, dzisiaj pora na joggersy i bluzę z kapturem.
W obu przypadkach są to ubrania, które niezależnie od stylu życia – warto mieć, przynajmniej po jednej sztuce każdego. Chociażby do chodzenia po domu, dla wygody w podróży czy podczas spacerów z dziećmi po lesie. Każdy znajdzie swoje zastosowanie dla nich, bez wątpienia.
Mają wiele różnych twarzy.
Jakkolwiek by to nie brzmiało – taka prawda! Jest tak wiele rodzajów i możliwości, gdy chodzi o dresy, że nie sposób je wszystkie zliczyć. Spośród tych wszystkich wybrałam joggersy i klasyczną bluzę z kapturem jako opcję idealną dla mnie. Zależało mi, żeby odnajdowały się w różnych sytuacjach, nie tylko stricte w domu. W ten oto sposób spodnie mogę nosić z t-shirtem a bluzę z dżinsami czy szortami. I zawsze wszystko będzie ze sobą spójnie współgrać.
Dlaczego warto mieć w szafie bluzę z kapturem?
- To wygodna opcja zwłaszcza w mniej zobowiązujących sytuacjach,
- sprawdza się idealnie jako „coś na wierzch„,
- świetnie dopasowuje się do większości stylizacji,
- jest całoroczna: latem jako okrycie wierzchnie, zimą jako baza,
- nadaje się jako strój treningowy, np. do biegania w chłodniejszych miesiącach,
- odpowiednio dobrany fason pozwala zamaskować mankamenty sylwetki,
- to typowy basic, który można nosić ze wszystkim, przez cały rok.
A teraz garść historii. Wiesz w ogóle, skąd wziął się fason bluzy z kapturem? Trochę poczytałam, wnikliwego researchu dokonałam i mogę podzielić się historią tego ubrania. Sam kaptur używany był już w starożytności, żeby okryć się przed zimnem. A pierwszy projekt bluzy z kapturem? Powstał w amerykańskiej firmie Champion Products. Jej pierwotną funkcją była ochrona przed chłodem, z myślą głównie o klasie robotniczej. Bluza z kapturem zakładana była pod spód, można ją więc nazwać po prostu elementem bielizny. Później moda na bluzy z kapturem dotarła do szkół, gdzie noszono ją już w formie ubrania wierzchniego. A w latach osiemdziesiątych odnotowano prawdziwą eksplozję popularności tego ubrania. Amerykańskie ulice. Kultura hip-hopu. Zbuntowani nastolatkowie. Starcia gangów. Te i wiele innych czynników – przyczyniły się do tego, że bluza z kapturem zaczęła być kojarzona głównie z raperami, przestępcami, skejtami i wszelkim półświatkiem. Później bluzy z kapturem nosili już niemal wszyscy. I tak jest dzisiaj. Noszą je dzieci, dorośli. Nosimy je na co dzień, na trening, w podróży i gdziekolwiek byśmy chcieli. Mamy jednolite, sygnowane logo znanych marek, wzorzyste, cienkie i grubsze.
Dresy to nie tylko bluza z kapturem.
To również spodnie. Jak wygląda typowy, „tradycyjny” dres każdy wie. Ty też kojarzysz, prawda? 🙂 Obok tych stricte klasycznych dresów, mamy mnóstwo wariacji na ich temat, mniej lub bardziej podobnych, mniej lub bardziej wygodnych. Osobiście w szafie mam jedną parę takich wygodnych spodni i są to joggersy w tym samym odcieniu, w którym mam bluzę z kapturem. Dzięki temu skompletowałam zestaw, który sprawdza się zarówno razem, jak i zupełnie osobno. Luźny fason, nogawka zakończona ściągaczem, kieszenie – czego chcieć więcej?
I tutaj zaznaczam: celowo wzięłam bluzę o rozmiar większą, żeby się nią otulać. Żeby móc wciągnąć ją na wierzch, na cokolwiek. Spodnie jednak polecam brać w swoim rozmiarze, nikogo nie bawi chyba ciągłe ich podciąganie ani kontrolowanie, czy nie zjeżdżają. Wybór większego rozmiaru bluzy był dla mnie kwestią komfortu. Dla kogoś innego może być inaczej. Kwestia mocno indywidualnego wyboru. Podkreślę jednak raz jeszcze, że dobrze dobrany rozmiar spodni to już raczej konieczność. Przede wszystkim dla wygody.
Joggersy są dość młode, zapoczątkowali je Amerykanie w 2009 roku. To efekt poszukiwania czegoś pomiędzy dresami, spodniami typu baggy a takimi w wersji slim-fit. Początkowo spodnie typu jogger – produkowano z myślą o mężczyznach, później skala była już znacznie szerzej zakrojona. To basic w czystej postaci: uniwersalne. Dopasują się do wielu absolutnie różnych stylizacji, o każdej porze roku.
Najczęściej noszę je w domu, z t-shirtem lub bluzą. Zwyczajnie, jak dresy. Zdarzało mi się już zakładać do bieliźnianego topu, do koszuli oversize i swetra. Jeśli kolor spodni zgrabnie dopasujemy do reszty stroju – wszystko pięknie się zgra, kwestia upodobań i potrzeb. Nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi, jeśli chodzi o sam kolor. Wszystko zależy od tego, jakie odcienie dominują w naszej szafie. Warto dokonać takiego wyboru, żeby te konkretne spodnie pasowały do przynajmniej trzech innych rzeczy z naszej szafy. To takie minimum. Oczywiście im więcej takich dopasowań, tym lepiej dla nas. O to przecież chodzi w garderobie kapsułowej.
Dlaczego warto mieć w szafie takie spodnie?
- Świetnie sprawdzają się w codziennym użyciu, również domowym,
- są bezkonkurencyjnie wygodne,
- są uniwersalne: można iść w nich pobiegać, na spacer, na zakupy,
- są dedykowane osobom w każdym wieku, o wielu typach sylwetki,
- dostępne są w wielu opcjach tkanin, kolorów i detali, każdy znajdzie coś dla siebie.
Zarówno bluzę, jak i joggersy – znalazłam w sklepie Flawless. Już pierwsze wrażenie było bardzo obiecujące – sposób, w jaki ubrania układają się na sylwetce modelki, przekonywał mnie w stu procentach. Mój wybór to bluza Rita szara i również szare joggersy. Trzecim ubraniem, które u nich znalazłam – była sukienka Salma, którą noszę non stop, od kiedy tylko zrobiło się cieplej. I już wiem, że jesienią wpasuje się idealnie w realia kardiganów i swetrów. Dopasowana, wygodna, kobieca i uniwersalna. Sukienka idealna na cały rok. Zasługuje jednak na odrębną historię i osobny artykuł – wypatrujcie więc tutaj i na Instagramie! 🙂
Wracając do tematu spodni i bluzy: jakość nienaganna, wygoda niezaprzeczalna, kolorystyka i fason odnajdują się absolutnie zawsze – bluzę zdarzało mi się już nosić do dżinsów i balerin, do spódnicy również. Joggersy z kolei świetnie wyglądają z koszulą oversize, ze swetrem i dopasowanym topem też. Oba te ubrania mogę wyciągnąć z szafy w zasadzie w każdej chwili, przez cały rok. O to mi chodziło, efekt cieszy mnie więc tym bardziej.
Czy coś jeszcze wpadło mi w oko u tej marki? Od jakiegoś czasu szukam alternatywy dla swojej spódnicy midi (nie pasuje mi mocno tkanina, chciałbym więc ją zastąpić czymś innym) i tutaj mocno skłaniam się ku spódnicy Lara. Wydaje mi się być idealnym rozwiązaniem, zwłaszcza na ciepłe miesiące. Ze spodni zainteresowały mnie jeszcze baggy czarne, widziałabym je w zestawieniu półoficjalnym, świetna opcja na wygodę i niewymuszoną elegancję. Nie są to absolutnie typowe dresy, tutaj mamy wdzięk i kobiecość – zamknięte w prostej formie i ponadczasowej czerni.