Pokój dzienny z aneksem kuchennym, czyli innymi słowy: łączymy wiele ról na jednej przestrzeni. Patrząc w lewo – mamy kuchnię. Patrząc przed siebie – mamy część wypoczynkową, tuż za nią dyskretne domowe biuro. Centralnym punktem jest (oczywiście!) spory stół jadalniany i to wokół niego… wszystko się obraca!
Projektując pokój dzienny – miałam jeden cel. Ma być jasno, maksymalnie przestronnie i funkcjonalnie ALE jednocześnie bez wrażenia pustych ścian. Do zagospodarowania 35 m2, kuchnia zajęła jakieś 20% z tego i zostało sporo miejsca do wypełnienia. Minusy? Tak naprawdę żadna ściana nie jest w pełni dostępna. Są albo drzwi, albo okna na jedną calutką, albo… konieczność powieszenia telewizora w konkretnym miejscu, podyktowana przyłączami akurat tutaj (#deweloperzrobiłikonieckropka). Tak, tak – ja wiem! Telewizor nie jest najważniejszy. Ale nasze maleństwo (32 cale!) to jeden z tych przedmiotów, który… jest z nami od samego początku wspólnego mieszkania. Na wieczorne seanse Netflixa – idealny, nie potrzebujemy nic większego.
Porzucając już temat telewizora – sofa!
Tutaj to dopiero były decyzje do podjęcia! Najpierw rodzaj. Rozkładana czy nie? Narożnik czy klasyczna? Na nóżkach czy bez? Jest tutaj tak wiele do powiedzenia, że… opowiem wszystko w kolejnym tekście, dobrze? Dzisiaj skupmy się na jej ustawieniu. Najpierw stała bokiem do tych gigantycznych okien, przed nią stała komoda i wydawać by się mogło, że jest OK. Ostatecznie jednak – komoda wylądowała w części jadalnianej a narożnik stoi tyłem do okien. Zyskana przestrzeń? Nieoceniona. Uzyskany efekt estetyczny? Zachwycający. Dlaczego tak trudno było dojść do tego rozwiązania? Pojęcia nie mam.
Nie zaskoczę was chyba, mówiąc że nie mamy zbyt wiele mebli ale… stanowią jakąś taką niewymuszoną spójność?
Często jednak (jak się okazuje) zaskakuje fakt, że zdecydowaliśmy się na zabudowę garderoby właśnie w pokoju dziennym. Wzdłuż jednej ściany – duża szafa, z pięknymi drzwiami i… gałkami, które znaleźć można również i w biurku, i w komodzie, i w stoliku pomocniczym. Różne meble i spójne gałki – to również temat, który opiszę zupełnie osobno, oczywiście ze zdjęciami przed/po! Wracając do szafy w pokoju dziennym: tutaj mamy przede wszystkim dwie zalety. Po pierwsze? Funkcjonalność. Po drugie? Estetyka.
Gdy nie mamy w domu lub mieszkaniu – pomieszczenia przeznaczonego na garderobę, szukamy różnych rozwiązań. Czasami to zabudowa w przedpokoju, czasami to zabudowa w sypialni. W przedpokoju u nas odpadało – owszem, mamy takową ale z zupełnie innym przeznaczeniem. Łączy w sobie funkcje pomieszczenia gospodarczego, schowka i magazynu biurowego. W sypialni? Brak miejsca. Nie chcemy się przeciskać między meblami i zapełniać każdy centymetr kwadratowy meblami.
Dlaczego więc akurat pokój dzienny?
Jedna ściana i brak pomysłu na nią. To wstęp do tej historii. Gdy wszystkie puzzle zaczęły składać się w dość ciekawą spójność: charakterny narożnik, delikatne zasłony, detale i jasność całego pomieszczenia – zaczęło brakować czegoś w tle. Jak zagospodarować tę białą ścianę?
PS Tak, mamy w domu białe ściany – ale o tym innym razem!
Szafa, z odpowiednio dobranymi drzwiami (na pewno kojarzycie je z mojego Instagrama!) – okazała się być strzałem w dziesiątkę. Finalnie nie pasują uchwyty, finalnie wystarczy je wymienić. Efekt końcowy? Szafa wygląda tak, jakby to było jej miejsce od początku. Nikomu nawet do głowy nie przyszłoby, że nie było jej w pierwotnym projekcie!
Na efekt końcowy – składa się cały szereg detali. Nie bez znaczenia są tu wspomniane białe ściany, białe zwiewne zasłony czy puchaty dywan. Nie bez znaczenia są tutaj dobierane lampy sufitowe, kinkiety czy chociażby te gałki w meblach. Już odrobinę nie mogę się doczekać, gdy wszystkie te detale – zaczną się tutaj stopniowo pojawiać! Włożyłam w ich dobór ogrom energii i pomysłów, odrzucając jakieś 90 % i pozostając przy takim absolutnym minimum, które otula nas swojskością.
Jak wiele ról może dźwignąć pokój dzienny?
Tyle, ile jemu nadamy. W naszym będziemy jeść, oglądać, odpoczywać, pić kawę, pracować, spotykać się z bliskimi, ćwiczyć jogę, prasować i drukować. Będziemy tutaj planować, rozmawiać, rozwiązywać problemy i bywać. Będziemy tutaj żyć. Niezależnie od koloru blatu komody, ilości wazonów czy rozmiaru dywanu. Dom to ludzie, dom to atmosfera. Nie akt notarialny, nie metraż całkowity, nawet nie ta sofa.
Nie należę do typu ludzi, którzy wciąż by coś zmieniali, robili remonty i wielkie przemeblowania. Owszem, zmieniam. Gdy coś mi zwyczajnie nie odpowiada, nie sprawdza się albo zmieniają się nasze potrzeby – dokonuję zmian bez większych wyrzutów sumienia. Nie siedzę jednak i nie dumam: co by tu zmienić? Lubię się przyzwyczajać do detali. nawet, gdy jakaś zmiana następuje – lubię pozostawić coś starego.
Opowiadałam już historię tacy, pamiętasz? Miała już tyle miejsc, pełniła tyle ról. I ostatecznie trafiła do nowego domu, w miejsce które było dla niej przewidziane tak naprawdę… od początku. I stoi dziś! Stoi na jadalnianym stole, tak jakby stała tam od zawsze, jakby to właśnie było jej miejsce. Te najwłaściwsze miejsce.
PS Artykuł powstał we współpracy afiliacyjnej z