Praca zdalna, edukacja zdalna | Jak złapać rytm?

To już trzy miesiące mijają, od kiedy wszyscy we czworo funkcjonujemy głównie w domu. Mąż pracuje w trybie: praca zdalna, Mały Człowiek: edukacja zdalna. Ja? Praca zdalna bez zmian, z drobną różnicą: w zasadzie nie prowadzę teraz działań terenowych, z braku takowych zleceń. W domu więc śpimy, jemy, uczymy się, pracujemy, kłócimy, sprzątamy i rozwijamy. Wszystko robimy w domu. Nie konkretnie w czterech ścianach może – bo mamy też taras, ogród i spory trawnik. Wiadomo jednak o co chodzi: nie ma wyjść do biura, nie ma przedszkola, nie ma w zasadzie nic z normalności sprzed pandemii.

Ustalmy sobie coś na start: w zdecydowanie innej sytuacji bylibyśmy, mieszkając nadal w bloku w mieście. Tam mieliśmy kilkanaście metrów kwadratowych betonowego tarasu i sześćdziesiąt metrów kwadratowych mieszkania na parterze. Tam zdecydowanie nie byłoby dostępnych takich opcji, jakie tworzymy sobie teraz pod kątem swoich bieżących potrzeb. Niezależnie jednak od możliwości czysto technicznych i przestrzennych, pewne zasady mają prawo bytu właściwie zawsze. Gdy tylko trochę sobie odpuścimy, wyrzucimy nieco nadmiaru wszystkiego i przyprawimy to garścią rozsądku, zblendowanego z dystansem – jakoś damy radę!

Ty też dasz radę.

Na początek może zdradzę, jakie zasady panują u nas. Jeśli obserwujesz mnie na Instagramie, wiesz też że bywają dni mocno dynamiczne i niezgodne z planem. Na nie również musisz się przygotować. I pokornie przyjmować. Nie wszystko da się skrzętnie zaplanować. Nie wszystko da się włożyć w sztywne ramy plannera i checklist.

  1. Klarowny podział tygodnia. Dni powszednie wyglądają u nas inaczej, niż weekend. Cały czas mocno to rozdzielamy, żeby uniknąć wrażenia niekończących się wakacji. W tygodniu plan dnia dyktują nam obowiązki i stałe punkty, w weekendy pozwalamy sobie na większą swobodę i więcej rozrywki.
  2. Edukacja zdalna – odbywa się w standardowych godzinach pracy przedszkola. By zachować rytm dnia dziecka, warto mieć to na uwadze. Nie pilnujemy ściśle godzin posiłków, spaceru czy innych aktywności tak, jak miałoby to miejsce w przedszkolu ALE mamy stałe zwyczaje. Po śniadaniu biorę dwójkę na spacer, w czasie kiedy mąż pracuje w domu. Po takim spacerze zwykle Młodsza ma drzemkę, przychodzi więc pora na zadania i naukę ze Starszakiem. Zawsze staramy się by do obiadu wszelkie edukacyjne obowiązki były zakończone. Owszem, zdarzają się zmiany. Może nie dopisać pogoda i spaceru wtedy nie ma, jest zastępowany czymś innym. Może nie być drzemki. Nie chodzi o to, żeby z obłędem w oczach odliczać minuty i realizować kolejne obowiązki. Kontrolowany luz i elastyczne ramy dnia.
  3. Zmianowy system pracy zdalnej. Tak to sobie roboczo nazwaliśmy. To nic innego, jak dzielenie się opieką nad dziećmi tak, żeby każde z nas mogło popracować. I tutaj pierwsza komplikacja: specyfika mojej pracy i pracy mojego męża, jest skrajnie różna i wymaga od nas czegoś zupełnie innego. On musi być dostępny w godzinach swojej standardowej pracy, ja w większości przypadków sama decyduję o finalnym terminie, gdy cokolwiek muszę. Ustaliliśmy więc ogólnikowe zasady współpracy, które nie ingerują w nasze zobowiązania. Od rana do obiadu mąż skupia się na swojej pracy, ja ogarniam dzieci i dom. Po obiedzie on przejmuje pociechy a ja mogę trochę przysiąść nad klawiaturą. Wieczory to już sztafeta obowiązków dzieciowych: kolacje, kąpiele, usypianie. Po tym wszystkim oboje siadamy do komputerów, wcześniej ustalając: do której godziny dziś popracujemy? 
  4. Ustalamy priorytety. Zdarza się, że mąż ma dzień wideokonferencji albo ja szczególnie trudną przeprawę z klientami i wiszę na telefonie od rana. Wtedy  to drugie zgarnia dzieci na bok i zajmuje się nimi tak, żeby stworzyć warunki najlepsze dla tej pracującej osoby. Zdarza się, że Młodsza szczególnie marudzi, ząbkuje, gorączkuje, cokolwiek. Wtedy mąż robi przerwy w swojej pracy i przejmuje noszenie, tulenie – chociaż na tyle, żebym mogła wypić kawą, rozprostować plecy, zająć się Starszym. Musimy dopasowywać się do sytuacji.
  5. Stawiamy solidne granice. Jeżeli Tata zamyka się w pokoju X – oznacza to, że robi coś ważnego i nie można jemu w tej chwili przeszkadzać. Ciszej biegamy, nie krzyczymy, nie wchodzimy, nie zadajemy miliona pytań. Jeśli Mama siada w kuchni z komputerem – oznacza to, że robi coś ważnego i nie można jej w tej chwili przeszkadzać. Ciszej biegamy, nie krzyczymy, nie wchodzimy, nie zadajemy miliona pytań. Prawie sześciolatek załapał to dość szybko, choć zdarzają się jeszcze wpadki. Uczymy się wszyscy wzajemnego szacunku do czasu dla pracy. Tłumaczymy jemu, na czym nasza praca polega, dlaczego jest ważna i dlaczego musimy to robić. 
  6. Mamy dni ogarniania i dni nieogarniania. Wcześniej moje sprzątanie domu wyglądało nieco inaczej, teraz dostosowałam się do sytuacji. O tym dokładniej możesz poczytać tutaj: 11 sposobów na (zawsze) ogarnięty dom.
  7. Dajemy sobie czas nudy i samotności. Starszakowi nie gwarantujemy edukacji, rozrywek i towarzystwa całodobowo. Pozwalamy jemu się nudzić, zajmować samym sobą. Wzajemnie również dajemy sobie ten czas. W obecnych warunkach, trudno mówić o jakichś aktywnościach solo, zwłaszcza w naszej maleńkiej mieścinie – jednak staramy się by były to chociaż drobnostki. Samotny spacer z wózkiem. Wyjazd po zakupy. Pooglądanie serialu bez towarzystwa drugiej osoby. Cokolwiek, byleby w miarę regularnie.
  8. Dajemy sobie czas we dwoje. Ustalamy wspólnie, że dzisiaj wieczorem nie pracujemy, zamawiamy jedzenie na telefon, otwieramy wino i organizujemy sobie w kuchni restaurację. Później idziemy do kina na kanapę. Chodzimy też wspólnie na spacery, gdy dzieci śpią a Dziadkowie mogą mieć nad nimi kontrolę. Nie trzeba wiele, żeby znaleźć sposobność do randki.
  9. Dzielimy obowiązki. Starszak sprząta swój pokój, nim wejdę tam z odkurzaczem i mopem. Sam układa zabawki, segreguje śmieci i wykonuje podobne czynności. Mąż robi zakupy i jeździ do paczkomatu. Ja robię pranie, oni rozwieszają. Ja gotuję i sprzątam, oni przynoszą (obecnie) warzywa czy owoce z ogródka. Proste sprawy, którymi dzielenie się – upraszcza je jeszcze bardziej.
  10. Korzystamy z prostych wspieraczy. Łóżeczko turystyczne rozstawione w salonie by nie biegać na piętro. Basenik na tarasie, żeby zyskać chociaż pół godziny w kryzysie z serii „Mamo, nuuuuuudzi mi się, co porobimy?”. Parowar, żeby tworzyć różnorodne jednogarnkowce bez zahamowań. Netflix, żeby włączyć ciekawą bajkę albo program edukacyjny bez reklam. Planszówki, żeby zabijać nudę wspólnie.
  11. I ostatnie, zarazem niemal najistotniejsze: dieta informacyjna. Absolutna podstawa dla dobra wszystkich.

Nic nie przychodzi od razu. Pogódź się z tym na starcie.

Będzie ci zdecydowanie łatwiej z tą świadomością. Każdy rytuał, zwyczaj czy jakkolwiek to nazwiesz – potrzebuje czasu by rozgościć się w naszym życiu. Jeżeli już dziś wprowadzisz jedną zmianę, za tydzień zauważysz efekt i będzie można wprowadzić następną. Nie spodziewaj się oszałamiającego efektu, jeśli zdecydujesz się z dnia na dzień zmienić Waszą codzienność o 180 stopni. Metoda małych kroczków sprawdza się najlepiej, gdy w grę wchodzi kilka osób, każdy różny, każdy z innymi potrzebami i mentalnością. Wprowadzaj małe wielkie rewolucje i obserwuj.

U każdego sprawdzi się coś innego. Detale mają znaczenie, od nich zależy naprawdę wiele i to na nich trzeba się skupiać. Być może u was naprawdę ważne będzie wspólne długie śniadanie na rozruch. Zrób więc z niego poranny rytuał, po którym przechodzicie do stałego planu dnia, opartego na obowiązkach i przyjemnościach, w proporcji dopasowanej do rzeczywistości. 

I najważniejsze: dystans. Wiem, że od tygodni wciska nam się z każdej strony, że praca zdalna to pikuś a czas izolacji był idealnym momentem na naukę pięciu języków, generalny remont domu, przewartościowanie swojego życia i wiele innych, zadań. Nie musisz mieć wyrzutów sumienia, że nie udało ci się w tym czasie napisać książki ani nauczyć programowania. To był wymagający czas dla wszystkich, który absolutnie nie musiał iść w parze z nad wyraz szeroką produktywnością. I to normalna rzecz. Absolutnie naturalna sprawa.

Naucz się funkcjonować w swojej rodzinie tak, żebyście nie czuli się jak na ciągłych wakacjach ale nie dyszała też nad wami jakaś nieokreślona presja-gigant. Rozdzielaj obowiązki. Jesteście jedną drużyną, gracie do jednej bramki. Wspólne dobro to przecież wspólny cel. Twórz okazje do czasu w ciszy i samotności. Randkuj, choćby przy kuchennym stole. Korzystaj, ile się da. Praca zdalna i nauka zdalna choć na dłuższą metę ciężkie, mogą przynieść naprawdę dużo ciekawych doświadczeń. Pytanie brzmi: czy po nie sięgniesz? Mimo zmęczenia, oczywiście. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *