Od niemal 7 lat prowadzę kawiarnię

Blog powstał… ponad 6 lat temu. Tak, dokładnie. 13 stycznia 2015 roku pojawił się tutaj pierwszy tekst, który w tym momencie nie sposób przeczytać – w maju 2020 serwery zawiodły i całość dotychczasowych treści, została zaprzepaszczona. Ci najwierniejsi czytelnicy jednak doskonale tamten tekst pamiętają. Zaczynałam od nowa. Tak, jak przyszło mi zaczynać jeszcze niejednokrotnie, w różny sposób, na różnych płaszczyznach. Zaczynać od nowa warto umieć. I ja się tego nauczyłam, o czym niejednokrotnie pisałam tutaj.

Lubię mówić, że piję tutaj z wami wirtualną kawę.

Wchodząc na blog czy mój Instagram – możesz poczuć się dokładnie tak, jak wchodząc do ulubionej kawiarni. Tutaj zawsze czeka ta sama właścicielka, to samo menu i wciąż te same aromaty (tematy). Tutaj zawsze możesz porozmawiać, zwyczajnie posłuchać lub być wysłuchanym. Lubię to swoje miejsce, budowane skrupulatnie przez tyle lat, na moich warunkach, w zgodzie z moją estetyką i potrzebami. 

Dlatego tak bardzo dbam o to, żeby nigdy nie znalazło się tutaj nic, co jakkolwiek do mnie nie pasuje. Każdy tekst, każde zdjęcie, każdy ewentualnie pokazany przedmiot czy usługa – przechodzą przez mój osobisty, bardzo czuły filtr spójności i autentyczności. To dla mnie naprawdę ważne. Doskonale rozumiem, że takim nieostrożnym wyborem – mogę zatracić całą swoją dotychczas włożoną w to miejsce, pracę.

Dzisiaj przychodzę z propozycją: postaw mi kawę!

Ale to brzmi! Co prawda osobiście ujęłabym to zupełnie inaczej, usługa o której chcę dziś opowiedzieć – używa dokładnie takich słów. Jaka usługa? Jaką kawę? Już opowiadam! Jedna z czytelniczek – zapytała mnie ostatnio, czy może postawić mi kawę. Użyła dokładnie tych słów. Później wyjaśniła, że widziała u innego twórcy internetowego przycisk Postaw kawę. W tej chwili już, gdy zjedziesz niżej tutaj u mnie – również taki widzisz.

Co się stanie, gdy w niego klikniesz?

Przeniesiesz się na mój profil w BuyCoffee.

Tam możesz… postawić mi kawę!

Wybierasz: ma to być espresso, cappuccino a może latte?

Tym samym zasilasz moją wirtualną skarbonkę.

Nie jest to typowy regularny patronat, jakie można już obecnie spotkać. Tutaj mamy jednorazowe, niezobowiązujące, symboliczne wsparcie twórczości. Gdy mówimy o twórcy, którego zwyczajnie lubimy, szanujemy, doceniamy – taka wirtualna kawa może stać się pięknym gestem, mówiącym: naprawdę fajnie, że jesteś.

Wiesz, ile może kosztować współpraca na blogu?

Są to kwoty trzycyfrowe, czterocyfrowe. Bywają to bardzo pokaźne bartery. Lubię tutaj pisać na swoich zasadach, w zgodzie ze sobą, w przywiązaniu dla swoich zasad i estetyki. Dlatego od zawsze, od lat powtarzam: nie chcę żyć z bloga. Nie chcę traktować tego w kategorii pracy. Przeliczać tekstów na przelewy i wkładać w każdy miesiąc tyle współprac, żeby rachunki się zgadzały. Jeśli czasem wpadnie jakaś współpraca spójna ze mną – nie ma problemu. Mam jednak zbyt wiele innych pomysłów do zrealizowania, pracy zawodowej na co dzień i nie chcę monetyzować bloga wbrew swoim pierwotnie ustalonym zasadom. 

Jeśli więc moja praca tutaj, sposób w jaki tworzę i działam – jakkolwiek się podoba.

Jeśli więc uważasz, że taka symboliczna kawa – to fajny gest.

Jeśli zgadzasz się z tym, co tutaj napisałam: postaw mi kawę!

Co jeszcze? Skoro już sobie tak dzisiaj szczerze rozmawiamy – przypomnę o newsletterze. Piszę regularnie e-maile, do wszystkich zapisanych na listę. Często zdarza się tam więcej prywaty – niż tutaj czy na Instagramie. Często to właśnie tam, mówię o czymś po raz pierwszy. Śmiało można powiedzieć, że to właśnie tam pierwsi dowiadujecie się o tym, co istotne! Niekiedy nawet… jako jedyni. Bardzo lubię tę formę pisania do was. Jest zdecydowanie bardziej osobista, piszę w końcu do bardzo konkretnego i wąskiego grona odbiorców, którzy znaleźli się w nim – z jakiegoś konkretnego powodu, zupełnie nieprzypadkowo.

Jeśli jeszcze nie należysz do tego grona – możesz zapisać się tutaj.

A dzisiaj jeszcze – dość niecodziennie, chciałabym pokazać ci galerię. To wybrane zdjęcia z kilku ostatnich miesięcy. Udowadniają one, że to właśnie kawa – towarzyszy mi tutaj zawsze. Regularnie, w różnym ujęciu. W różnych sytuacjach, w różnych naczyniach, w różnym towarzystwie. Niezmiennie jednak kawa. Ulubiona. Mocna. Nieodłączny element mojej codzienności tutaj, i w realu.

2 comments

  1. Monika

    Dopiero co poznałam Twoją kawiarnie a już lubię pić tu kawę! 😉 Trafił Ci się nowy, stały smakosz kawowy. Muszę nadrobić zaległości ☕ Na zdrowie, tym razem ja stawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *