Znajdź swoją pasję a nie przepracujesz ani jednego dnia?

Nieprawda! To jedno z tych stwierdzeń, które ubierane w piękne grafiki – jest szeroko udostępniane i lajkowane. Z pozoru brzmi pięknie, prawda? Jest to jednak zwyczajna… nieprawda. Ja nie mówię: znajdź swoją pasję a nie przepracujesz ani jednego dnia. Ode mnie usłyszysz w zamian: znajdź swój sposób i pracuj w zgodzie ze sobą.

Jeśli wcześniej cię to nie zastanawiało, być może przyszedł właśnie czas na takie przemyślenia. Czy potrzebujesz by praca była twoją pasją? Czy pasji szukasz może jednak poza pracą? Czy potrzebujesz by praca była twoją własną normą, czy też wolisz wpasować się w czyjeś normy i kompletnie ci taki układ nie przeszkadza? 

Gdy robimy na co dzień coś, co kochamy – owszem, jesteśmy szczęśliwsi.

Nakręceni pozytywnie tym wszystkim. Będziemy się (na pewno!) w tym spełniać. ALE powtórzę po raz kolejny: absolutną nieprawdą jest, że będzie lekko i przyjemnie. Będzie trzeba ciężko, naprawdę ciężko pracować. Bo sukces nie przyjdzie sam, nie zapuka znienacka i nie rozgości się, niczym od dawna wyczekiwany gość. Z pasją, czy bez – musisz na wszystko zapracować. Z pasją będzie po prostu przyjemniej. Częściej złapiesz flow. Łatwiej przyjdzie ci kreowanie. Praca przyniesie więcej emocji. Nadal jednak będzie to praca. Wiążąca się z obowiązkami. Nie zapominaj o tym, proszę.

Twoja praca jest inna. To się nie liczy. Na etacie byś tak nie mogła.

Słyszę to dość często. Przede wszystkim musimy ustalić sobie jeszcze coś bardzo ważnego: moja norma nie musi (a wręcz nie może!) być twoją normą. Dla ciebie normą może być praca na etacie od siódmej do piętnastej. Dla mnie już niekoniecznie. Dla mojego sąsiada – norma nas obojga będzie nie do przyjęcia, ma zupełnie inną, swoją. I wydaje się to łatwe, gdy mówimy o zupełnie obcych sobie osobach. To więc może inaczej: dla mojego męża absolutną normą jest etat. Osiem godzin w biurze, czasem ewentualnie chwilę dłużej. Obecnie w wersji home office ale jednak nadal etat. Kończy o piętnastej, wyłącza komputer, odsuwa krzesło i nie musi już nic. Dla mnie nie jest to już norma. Od lat nie pracuję na etacie. Znalazłam i wypracowałam (w zasadzie wciąż wypracowuję) swoją własną normę. Dla mnie naturalne jest to, że mam okresy maksymalnych obrotów i jednocześnie naprawdę wielu projektów, zadań, wyzwań naraz a w zamian przychodzi później okres swobodnego spokoju, gdy nad głową wisi zdecydowanie mniej. Dla mnie normą jest decydować o sobie, o tym ile na siebie biorę i w jakim systemie to zrealizuję.

Jeśli ktoś z bliskich bierze ślub w piątek – ja nie muszę prosić nikogo o urlop. Po prostu planuję sobie ten dzień jako wolny, z wyprzedzeniem tak ogarniając zadania by wtedy nie musieć kompletnie nic. Są plusy i minusy, oczywiście. Ale to moja codzienność, którą sama sobie tworzę i realizuję. Ty wiesz najlepiej (albo dopiero musisz się dowiedzieć), jaka codzienność jest stworzona dla ciebie. Znajdź pasję w swojej pracy. To nadal będzie praca ale jeśli podejdziesz do niej właśnie z tą pasją, będzie ci zwyczajnie łatwiej czerpać z niej to, czego potrzebujesz i pożądasz.

Tylko się czasem nie zmuszaj!

Masz prawo zmieniać plany, gdy tylko tego chcesz i potrzebujesz. Masz prawo powiedzieć STOP i przerwać swoje działania, jeśli nie zmierzają w kierunku, który byłby satysfakcjonujący. Nie musisz podbijać świata każdego dnia. W zasadzie w ogóle nie musisz podbijać świata. Nie każdy musi!

Znajdź swoją pasję a nie przepracujesz ani jednego dnia.

Pracując na zasadach, które ci odpowiadają i nad czymś, co zwyczajnie lubisz – jest ci rzeczywiście łatwiej. To jednak nadal praca. Jest jeszcze coś, o czym bardzo mało się mówi. Wszędzie w social-media widzimy uśmiechniętych przedsiębiorców, którzy licytują się: ile zarobili w miesiąc? Czasami to prawda. Czasami naprawdę za takim człowiekiem – stoi sukces. Rzadziej jednak możemy przeczytać o kulisach dochodzenia do tego punktu. Rzadziej widzimy oczy zmęczone siedzeniem przed monitorem, tysiące przejechanych kilometrów czy setki nieudanych relacji.

Siedem lat temu zaczęłam pisać za pieniądze. Pierwsze zlecenia? Piętnaście złotych za tekst. Dwadzieścia złotych za tekst. Dwa złote za tysiąc znaków. Czynsz najmu mieszkania i rachunki? Półtora tysiąca złotych. Policz teraz: ile tysięcy znaków potrzebowałam napisać, żeby wystarczyło chociaż na opłacenie tego? Owszem, było odrobinę łatwiej – bo wówczas miałam jeszcze etat. Mogłam zaczynać od pisania dodatkowo. Zdarzały się tematy i branże, które wymagały potężnego researchu, zwyczajnie nudziły albo były zwyczajnie trudne. Później bywało już różnie. Po narodzinach Małego Człowieka – pracowałam głównie wieczorami i w nocy, narzucając sobie olbrzymie tempo, skacząc na wyższe stawki.

Wygospodarowałam finalnie czas na prowadzenie bloga, początki również były trudne. Wszystkiego musiałam nauczyć się sama, każdy mały sukces cieszył jak wygrana na loterii. I tak było ze wszystkim. Dzisiaj bez problemu ogarniam WordPressa, tworzę treści dla klientów na swoich warunkach, poszerzam swoją ofertę i dobrze mi z tym, że mogę monetyzować swoje pomysły. Nie zapominam jednak tego, jak wyglądał początek. Nie zapominam zasypiania z laptopem w ramionach. Nie zapominam liczenia słów, przeliczania na przelewy.

Zawsze będziesz pracować. Nieważne, czy z pasją czy bez.

Praca to szereg zmiennych i niezależnie od tego, w jaki sposób ją wykonujemy – niesie za sobą wysiłek. Czasem większy, czasem mniejszy. Nie istnieje złoty przepis na to, jak zarobić bez wysiłku. Tak samo jak nie istnieje to magiczne będę robić to, co kocham i nigdy nie będę musiała pracować. Żeby zarobić – trzeba pracować. Zamiast szukać sposobów pójścia na łatwiznę, naprawdę znajdź swoją pasję, znajdź sposób na siebie, na pracę w zgodzie z umiejętnościami, ambicjami, potrzebami, możliwościami. Przede wszystkim w zgodzie ze sobą. 

A tak już zupełnie na koniec, moja osobista refleksja:

Pracując już siedem lat, na własnych zasadach i podążając własną drogą – doszłam do pewnych wniosków, które pomagają mi ustalać priorytety, nawigować tą moją zawodową podróżą i szukać odpowiedzi na pojawiające się pytania. Pierwszy raz to napiszę wprost: uważam, że żyjemy w czasach wymuszających na nas poniekąd specjalizację. Znalezienie swojej niszy, w której jesteśmy dobrzy, chcemy być najlepsi i mamy na to szansę. I tutaj poszłabym krok dalej. Łączenie specjalizacji. Jestem copywriterem, specjalistą RODO i wedding plannerem. Zorganizuję ci minimalistyczny ślub, napiszę regulamin strony internetowej i jeszcze ubiorę ją w słowa. 

Uwielbiam swoją pracę. Każdą.

Nie zmienia to jednak faktu, że pracuję. Każdego dnia pracuję. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *