Uwielbiam czarne sukienki – wiadomo. Stanowią znakomitą większość mojej garderoby. Gdybym miała wybrać jeden ich rodzaj, które mogłabym nosić przez calutki rok, odpowiedziałabym: czarna ołówkowa sukienka. W miesiącach ciepłych – po prostu wkładam ją, do tego klapki lub baleriny i… wychodzę! Im chłodniej – tym więcej warstw, wiadomo. Kardigany, w końcu płaszcze, gdzieś po drodze marynarki. Mokasyny. Szpilki. W tym roku nawet sneakersy!
W ramach współpracy afiliacyjnej z Modivo.pl, postanowiłam cyklicznie wyszukiwać różne ciekawe odkrycia modowe i się nimi dzielić. Dzisiaj to właśnie czarne sukienki ołówkowe, zapraszam!
Uwielbiam długość midi!
Pierwsza propozycja, którą znalazłam – to sukienka koszulowa MARC O’POLO z rękawem 3/4, która zwraca uwagę mimo absolutnej prostoty. Dość ciekawy dekolt, talia podkreślona dzięki wiązaniu i guziczki od dekoltu w dół. Widziałabym ją zarówno z otulającym kardiganem, jak i z marynarką oversize. Taką długość najbardziej lubię zestawiać z klasycznymi szpilkami. Czarne – by uzyskać total look, ewentualnie beżowe by nadać lekkości.
Kolejna? Pozornie podobna, w rzeczywistości jednak nieco bardziej dopasowana niż jej poprzedniczka. Sukienka koszulowa z krótkim rękawem i guziczkami na całej długości – w talii posiada pasek, dzięki czemu możemy regulować sobie fason. Po bokach lekkie rozcięcia, które tylko potęgują wrażenie lekkości. Z czym bym nosiła? Ze wszystkim, absolutnie ze wszystkim.
Trzecia to najbardziej dopasowany model! Dzięki temu, że jest doskonale przylegająca – sprawiać będzie wrażenie skrojonej wręcz na miarę. Kto mnie dłużej obserwuje – ten wie, że właśnie taki fason lubię najbardziej! Co do niej? Latem i wiosną solo, teraz trencz i mokasyny, okazyjnie klasyczne szpilki. Za całkiem już niedługo – kryjące rajstopy, emu i ciepły płaszcz, można i tak!
A może jednak coś krótszego?
Czarna ołówkowa sukienka to nie tylko długość midi – choć takie lubię najbardziej! Poszukałam również nieco krótszych opcji, tutaj pozwoliłam sobie na nieco większą różnorodność.
Pierwsza propozycja to fason, który doskonale znam i do którego… musiałam się przekonać! Posiadam jedną sukienkę tego typu i z perspektywy czasu – muszę przyznać, że niepotrzebnie tak długo zwlekałam. Kopertowy dekolt wspaniale komponuje się z ultradopasowanym dołem. Subtelne drapowania na ramionach wnoszą tutaj wrażenie romantycznej klasy, szalenie mi się ten detal podoba! Tak, to zdecydowanie sukienka na szczególne okazje, wręcz stworzona do noszenia jej solo, w perfekcyjnym trio z klasycznymi szpilkami i romantycznym upięciem włosów.
Pozwoliłam sobie też na drobne urozmaicenie i kolejna sukienka to dopasowana koszulowa góra z długim rękawem. Tutaj widziałabym ją z marynarką oversize albo… z obszernym swetrem wciąganym przez głowę, wówczas uzyskamy efekt spódniczki. Jedyna wątpliwość? Poliestrowa podszewka. Kupiłam jednak kiedyś świetną spódnicę, która niestety miała takową również – krawcowa wymieniła mi ją na nową.
I kolejna, ostatnia propozycja! To czarna ołówkowa sukienka obszyta koronką. Element koronki zawsze wprowadza nieco ponadczasowej lekkości i wdzięku. Uwielbiam czarne sukienki z koronką – czy to z koronkowym rękawkiem, czy to w całości z niej uszyte. I wbrew pozorom… nie są odpowiednie tylko i wyłącznie na imprezy. W połączeniu z marynarką lub jednolitym lekkim kardiganem – świetnie sprawdzi się z balerinami lub sandałkami. Romantycznie. Prosto. Z lekkością.
Czarna ołówkowa sukienka: którą wybrałam?
Nie lubię nadmiaru, nie lubię przypadkowych zakupów. Mimo że wszystkie tutaj wymienione – bardzo mi się podobają, do swojej garderoby zaprosiłabym jedną z nich na ten moment. Jak myślisz – którą…?
A która Tobie szczególnie przypadła do gustu?
Artykuł powstał we współpracy afiliacyjnej z
Basia
Numer trzy pewnie?