Sezon komunijny tuż tuż, ale zanim on – wskakujemy w kolejny sezon ślubny! Choć ceremonie zaślubin wydarzają się przez cały rok – szczególne natężenie dostrzegamy właśnie od kwietnia do października. W roli wedding plannera… widziałam wiele. Często można było dojść do wniosku, że stylizacja na wesele nie jest tak łatwym zadaniem, jak mogłoby się wydawać.
Jednocześnie obracając się w branży fashion – mam na wyciągnięcie ręki nieskończoną ilość inspiracji. Co mogę stwierdzić z całą pewnością? Stylizacja na wesele nie musi być ani jednorazowa, ani niewygodna, ani nie musi sprawiać wrażenia przebrania.
Jaka więc NIE powinna być stylizacja na wesele?
Po pierwsze: jednorazowa
Najważniejsze na początek. Idziesz w tym roku na wesele, dwa, trzy? Nie, nie musisz kupować na każde z nich osobnej kreacji. Tak się przyjęło. Nie oznacza to jednak wcale, że jest jedynym właściwym podejściem. Bardzo często spotykam się ze stwierdzeniem: No przecież nie pójdę na oba w tej samej! Oczywiście, może być tak że masz zaproszenia na dwie skrajnie różne imprezy, gdy mówimy o ich lokalizacji, porze roku, stylu miejsca. Nie zakładaj jednak z góry, że na każdą uroczystość – potrzebujesz nowej stylizacji.
Po drugie: niewygodna
Moja droga, zapamiętaj raz na zawsze: komfort zawsze na pierwszym miejscu. Zawsze. Aktualnie mamy tak wiele możliwości do wyboru, że naprawdę nie musimy wybierać tej najmniej wygodnej! Przymierzasz i czujesz, że tam uwiera, tu uwiera – a w ogóle to w rękawach coś Ci nie pasuje? To nie kupuj, po prostu. Przymierz inną. Owszem, nie zawsze da się trafić od razu. Ale kupowanie sukienek, które krępują ruchy, mają niekomfortową długość albo jakiekolwiek inne podobne cechy – nie jest absolutnie wskazane.
Po trzecie: niedopasowana
Dziś mamy już znacznie większą świadomość, nadal jednak możemy usłyszeć nierzadko – niby w żartach – o kupowaniu czegoś w mniejszym rozmiarze, aby do owego ubrania schudnąć. No nie. Tak nie robimy. Nie kupujemy za ciasnych ubrań, w imię jakiejś tam wizji lub postanowienia. Rozmiar to tylko numer, to tylko liczba! Tak samo sytuacja wygląda w przypadku za długich, za krótkich i jakkolwiek „za”. W za długiej możesz sobie zrobić krzywdę, ktoś ją nadepnie. W za krótkiej będziesz czuć się niekomfortowo. Wymieniać można bez końca. Kreacja musi, absolutnie musi być dopasowana do Ciebie. I tutaj mała rada: nie bój się krawcowej, przeróbki to świetna sprawa!
Po czwarte: nieprzemyślana
Innymi słowy: przypadkowa. Była – to wzięłam. Koleżanka namówiła – to wzięłam. Jest akurat modna na Instagramie – to wzięłam. Tak zwykle się te historie zaczynają. A ich dalszy ciąg? Nie wiem, czy mi się podoba. Ale wzięłam – to pójdę. Chyba nie do końca do mnie pasuje – ale już trudno. No nie, moja droga, tutaj nie powinno być miejsca na hasło ale już trudno! Zanim przejdziesz do poszukiwań i zakupu, zawsze zastanów się bardzo dokładnie: czego szukam, czego potrzebuję, jaka ta sukienka ma być a jaka absolutnie być nie powinna, z czym ją skomponuję?
Po piąte: chaos detali
Och, tak! Przykład numer jeden? Nadmiar kolorów! Sukienka w jednym, buty w drugim, okrycie wierzchnie w trzecim, torebka w czwartym, biżuteria w piątym, w makijażu kolejne barwy. Najprostszy trik? Ogranicz się do maksymalnie trzech kolorów. Osobiście uwielbiam opierać się na dwóch, zdaję sobie jednak sprawę że nie każdy lubi aż taką prostotę. Przykład numer dwa? Nadmiar wzorów! Jeśli sukienka jest wzorzysta – reszta niech będzie jednolita. Jeśli torebka jest wzorzysta i niebanalna – niech będzie skomponowana z prostotą stylizacji. Wniosek? Nie dobieramy elementów, gdzie każdy jest w innych wzorach i kolorach.
Przykład numer trzy? Nadmiar dodatków. Zbyt wiele różnej biżuterii, zbyt wiele ozdób do włosów, i tak dalej, i dalej. Owszem, modą można – i warto! – się bawić. W rzeczywistości jednak trzeba tutaj władać wyczuciem smaku. Idąc za słowami Coco Chanel: przed wyjściem z domu spójrz w lustro i… odejmij jeden element. I już, jesteś gotowa!
Po szóste: mniej nie znaczy więcej
Tutaj lubię powtarzać zasadę, której osobiście trzymam się od lat i która jest naprawdę lubiana przez wiele kobiet: odsłaniasz górę – zasłaniasz dół, i na odwrót! A teraz przejdźmy do przykładów! Przykład numer jeden: osobiście uwielbiam dekolty… na plechach! Wybieram je zawsze pod kilkoma warunkami, czyli przede wszystkim zabudowany przód i długość midi sukienki. W czerni takie kreacje naprawdę zachwycają, nawet te zupełnie proste! Pomijając już szczególne okazje – co roku połowę lata chodzę w basicowych czarnych sukienkach midi z odkrytymi plecami, gdy tylko mogę. Przykład numer dwa: wolisz jednak sukienki krótkie. OK! Zadbaj więc, aby góra była nieco bardziej zabudowana, odkrywając nogi. To naprawdę pięknie je eksponuje! Może zabudowana góra z krótkim rękawem i rozkloszowany dół? A może góra z długim rękawem, kopertowym dekoltem i tak samo kopertowy dół?
Po siódme: fryzura i makijaż
Pracując na co dzień dla wielu wizażystek, z całą pewnością mogę stwierdzić: dzisiaj makijaże są tak doskonałe w podkreślaniu naszych zalet, że nie ma absolutnie żadnych powodów, dla których miałybyśmy sobie nimi celowo ujmować urody. Przez długie lata makijaże okolicznościowe sprowadzały się do dużo koloru, dużo brokatu, dużo doklejanych rzęs – do dużo wszystkiego. Na całe szczęście (!) ten trend minął. Chciałabym powiedzieć, że dziś tego nie widujemy – ale tak nie jest. 😉 Pamiętaj, że makijaż ma podkreślać Twoją urodę, podobnie jak fryzura. Nie potrzebujesz monumentalnych upięć, Twoje włosy z całą pewnością będą wyglądać pięknie w bardziej naturalnej odsłonie. Tak samo nie potrzebujesz makijażu-maski.
Po ósme: spójność z partnerem
Ile razy już to słyszałam! A jakże często od samych Panien Młodych! Miewają wątpliwości, czy jeśli ich suknia nie jest śnieżnobiała – to czy pan Młody musi mieć koszulę w odcieniu zbliżonym. Nie, nie musi. Pan Młody – podobnie jak Twój weselny partner – stanowi odrębny byt, jego stylizacja to… jego stylizacja. Do Ciebie ma pasować torebka i buty, nie jego koszula i krawat. Tutaj powinnam postawić kropkę. Ale dla pewności dodam jeszcze: krawat/muszka/koszula partnera nie muszą pasować do Twojej sukienki.
Po dziewiąte: overdressed
Stylizacja na wesele nie musi każdorazowo oznaczać tego samego. Najczęstszym błędem jest nazywanie strojem wieczorowym czegoś, co nim nie jest. Mamy jeszcze strój wizytowy, który wybiera się najczęściej na śluby i wesela. Zwłaszcza w sytuacji, gdy nie znamy dress codu. W sytuacji, gdy dress code nie jest określony – strój wizytowy jest najodpowiedniejszy. Gdybyśmy jednak pokusiły się o wersję wieczorową, będziemy ubrane w sposób niedopasowany do uroczystości, czyli właśnie overdressed. Nie wkładajmy więc długiej suki balowej, to nie ta okazja.
Umiejętność dopasowania stroju odpowiednio do okazji – jest ważna. Dzięki temu czujemy się w towarzystwie o wiele swobodniej, mając świadomość że nie wyróżniamy się w jakiś niepożądany sposób.
Po dziesiąte: niedostosowana do warunków
Zostawiłam to sobie na koniec. Aktualnie nikogo nie dziwią już wesela w plenerze, w stodołach, w namiotach – to absolutna norma. Zwróć uwagę na miejsce uroczystości! Jeśli odbywa się w namiocie na łące – wybierz buty, które nie spowodują problemów z poruszaniem się. Przykłady można mnożyć, w rzeczywistości jednak sprowadzają się do jednego: nie daj się zaskoczyć warunkom, zadbaj o to aby się do nich dostosować.
Dorota
Zgadzam się, że wygodne i dobrze dopasowane ubrania są kluczem do udanej stylizacji na wesele. Zbyt wiele kobiet skupia się na trendach w modzie i zapominają o tym, co im pasuje.
mama-sama.pl
Moda przemija, styl pozostaje… 🙂
Pozdrawiam!