Matka Polka Bezwytchnieniowa

Matka Polka Bezwytchnieniowa

Piątek. Szesnaście pobudek w nocy. Kamera woła o naładowanie baterii. Ekspres woła o wodę. Dziecko nr 1 woła o skrawek papieru, zagubiony miesiąc temu. Dziecko nr 2 woła o uczesanie. Telefon przypomina o spotkaniu. O dziewiątej.

Zdążę ich odwieźć? Powinnam. Zdążę wstąpić do piekarni? Chyba już nie. Muszę pamiętać o tym przed odbiorami. Gdy już udaje mi się ekipę ubrać, wyprowadzić, zapiąć w foteliki i odjechać – orientuję się w lusterku, że siebie to już nie uczesałam. Trudno.

Wracam do domu o 8:45. Zdążam zrobić kawę, zaścielić łóżka, siadam przed laptopem i zaczynam spotkanie. Pomiędzy kolejnymi próbuję się dodzwonić do kliniki neurologicznej, potrzebujemy receptę, nie wystarczy leków do kolejnej wizyty.

W środku jednego ze spotkań – wiadomość. Już do końca rozmowy próbuję zachować zimną krew, odpisując poza zasięgiem kamery. Uff. Zakończone. Zrobiłam. Teraz muszę zrobić coś innego.

Przekładam kolejne spotkanie, wkładając już drugi but, zgarniam torebkę i kilkanaście sekund później odjeżdżam spod domu. Wiem, że ten dzień nie będzie już taki jak sobie zaplanowałam. Będę obok, będę reagować, będę działać. A w środku będę krzyczeć, wrzeszczeć, płakać. Aż w końcu zapadnie noc i gdy mogłabym zapłakać naprawdę – nie będzie już na to sił.

 

Matka dziecka z niepełnosprawnością.

Matka szklanego rodzeństwa.

 

Żadnej z tych ról – się nie wybiera. One nam się przytrafiają. Nawet nie pukają do drzwi. Nie, nie zapowiadają się również. Po prostu wchodzą, rozsiadają się w naszym ulubionym fotelu, wyjadają nasze ulubione smakołyki, okradają nas ze spokojnego snu, wieczorów z książką i poczucia, że możemy wszystko.

Mogłabym tak wymieniać tutaj bez końca, co te role nam odbierają, dokąd prowadzą i co z nami robią – ale po co…? Każda z nas, każda z Matek Bezwytchnieniowych – jest przecież inna.

 

Matki Polki Bezwytchnieniowe

Każda inna, a jednak podobna. Zrośnięte z telefonem, bo przecież może zadzwonić szpital, szkoła, recepcja z wyczekiwaną wizytą. Zrośnięte z kalendarzem, bo przecież terminy terapii, wizyt, konsultacji, badań. Zrośnięte z cichym lękiem, który zasypia ostatni i budzi się pierwszy.

Nie byłyśmy na to gotowe. Nie uczono nas, jak się oddycha na pół gwizdka, jak się żyje na czuwaniu, jak się uśmiecha przez łzy. A jednak – żyjemy. Nosimy świat na plecach i jeszcze pamiętamy, żeby kupić mleko, naszyjnik z makaronu przyjąć z uśmiechem i nie zapomnieć o kocyku na wycieczkę.

Czasem jesteśmy twarde jak skała, czasem rozpływamy się we łzach przy zlewie. Czasem brakuje sił, czasem tylko siła została. Czasem nienawidzimy tej roli, a czasem – tylko dzięki niej rozumiemy, co znaczy kochać naprawdę.

Bo Matki Bezwytchnieniowe kochają inaczej. Głębiej, ciszej. Często bez świadków. Kochają w przychodniach, na oddziałach szpitalnych, w kolejce po kolejną decyzję, po kolejny papier, po kolejną szansę.

I choć nikt nas o zdanie nie pytał — my, Matki Bezwytchnieniowe, niesiemy ten los tak, jak umiemy najlepiej. Czasem ze śmiechem. Czasem z przekleństwem na ustach. Zawsze — z sercem, którego nie da się złamać.

Nie szukamy medali. Nie oczekujemy pomników. Najczęściej nawet nie mówimy głośno, jak bardzo jesteśmy zmęczone. Bo kto by nas wysłuchał? Świat lubi historie z happy endem, a nasza opowieść to nie bajka. To codzienność. To walka o małe zwycięstwa: pierwszy krok, pierwsze słowo, pierwszy samodzielny dzień bez bólu. To wiara w cuda, które dla innych są codziennością, a dla nas — całym wszechświatem.

Matki Bezwytchnieniowe. Z sercem rozdrapanym, ale bijącym mocno. Z duszą podartą na szwach, ale wciąż czułą. Idziemy przez życie bez mapy, często po omacku, czasem w ciemno. Ale idziemy. Dla nich. Dla naszych dzieci.

I w tym wszystkim — choć tak często niewidzialne — jesteśmy przecież niezniszczalne.

 

Matki Polki Bezwytchnieniowe

Bo o nas się wspaniale mówi, gdy jesteśmy potrzebne wizerunkowo. Tyle się obiecuje. Tak bardzo nas dostrzega. Opieka wytchnieniowa! Asystencja osobista! A później stoję przed tym okienkiem i słyszę, że nie, opieki wytchnieniowej to w tym roku nie otrzymamy. Chcąc wytchnienia, ba! Chcąc choćby w takie wakacje, gdy placówki zamknięte popracować, zarobić na te wszystkie absurdalnie drogie potrzeby mojego dziecka – będę musiała zapłacić też opiekunce. Ba! Nie zwyczajnej opiekunce.

Opiekunce z kwalifikacjami. Opiekunce, która się nie wystraszy. Opiekunce, która zastąpi mnie przez te 4 godziny dziennie, trzy razy w tygodniu, a ja założę słuchawki i będę pracować na tarasie, abyśmy wszyscy czuli się pewnie i bezpiecznie.

Bo przecież nie wyjdę. Nie wyjdę — choć czasem chciałabym po prostu pójść przed siebie. Na spacer bez ciężaru odpowiedzialności, bez telefonu, który nigdy nie milknie. Bez ścisku w żołądku, czy wszystko będzie dobrze.

Zostanę więc. Założę słuchawki, rozłożę laptop na tarasie, będę odpowiadać na maile z duszą na ramieniu. Będę pracować, marząc o prawdziwym wytchnieniu, które nigdy nie nadejdzie. Bo moje wytchnienie to luksus — drogi, trudnodostępny, wymagający więcej sił i pieniędzy niż mam.

I tak od lat uczę się, że Matka Polka Bezwytchnieniowa musi być jednocześnie i matką, i terapeutką, i opiekunką, i menadżerką domowego chaosu. Bez wsparcia systemu, bez obietnic spełnionych, bez realnego wytchnienia. Bez nikogo i niczego, jeśli sobie tego sama nie zorganizuję, nie zapewnię, nie wymyślę.

Ale przecież dam radę, prawda…?

Bo matki takie jak ja zawsze dają radę.

Nawet wtedy, gdy nikogo to już nie obchodzi.

 

Manifest Matki Polki Bezwytchnieniowej

Nie chcemy pustych obietnic.
Nie chcemy pięknych haseł na banerach.
Nie chcemy być dekoracją w kampaniach społecznych.

Chcemy realnego wsparcia.
Chcemy prawa do oddechu bez wyrzutów sumienia.
Chcemy szacunku dla naszej pracy, naszego wysiłku, naszej codzienności.

Nie jesteśmy bohaterkami z wyboru.
Nie jesteśmy aniołami.
Nie jesteśmy też ofiarami.

Jesteśmy kobietami, które codziennie biorą na barki więcej, niż powinny.
Które codziennie ratują świat — przynajmniej ten jeden, najważniejszy — własny i ten dziecięcy.

I nie przestaniemy. Nigdy nie przestaniemy.

A czasem… po cichu marzymy tylko o jednym: żeby ktoś na chwilę zobaczył nas takimi, jakie jesteśmy naprawdę. Bez tarczy. Bez maski. Bez konieczności udowadniania, że damy radę.

Po prostu — żebyśmy mogły być.
Choć przez chwilę.

 

Artykuł powstał w korytarzu, podczas terapii Bąbla, gdy siedziałam pod drzwiami.

Zdjęcie tytułowe wykonała Marta Wiśniewska, na potrzeby Magazynu Jesteśmy Ważni.

7 comments

  1. Agnieszka

    Piękny tekst i jakże prawdziwy. Tak o sobie może powiedzieć każda z nas, która na co dzień mierzy się z wyzwaniem, jakim jest opieka i wychowanie dziecka z niepełnosprawnością. Nikt inny nie zrozumie, z czym radzimy sobie każdego poranka, południa, wieczoru, każdej nocy…
    Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mamy mnóstwo doradców, ale pomocy żadnej.

  2. Małgorzata mama

    Każdego dnia zastanawiam się, gdzie jest moja granica – granica bólu, strachu, niepewności, poczucia niesprawiedliwości, Gdzie ona jest – skoro ciągle ją przesuwam. Czasem upadam, płaczę by za chwilę głośno powiedzieć sama do siebie: teraz płacz, ale za moment ogarniesz się i wstaniesz z kolan. Tak samo, jak wczoraj i tak samo jak jutro…
    Czasem czuję, że choroba dziecka wtrąciła mnie w niewolnictwo. A kajdany to ten zegarek (ogrom leków, wytycznych dietetycznych czy procedur medycznych) – ciągle na niego patrzę i analizuję: czy zdążę, czy znajdę czas; albo ten kalendarz – Oj jutro kolejna wizyta u lekarza, ale muszę też pamiętać że jeszcze terapia. I tak dzień po dniu. Czasem ktoś zauważy, wspomoże dobrym słowem- ale za chwilę zamknę drzwi I zostanie ze mną mój zegarek i kalendarz. Ale przecież się nie poddam, Nigdy… Bo Ona mówi każdego dnia: Kocham Cię mamo! Ale wrócisz szybko….!
    I wracam….
    Ja też Cię kocham Córciu. Kocham Was obie- bo o Tobie dzielna siostro OZN też pamiętam. I kocham…. A miłości mam ogrom w sobie…

  3. Jowita

    Niezwykle prawdziwy i poruszający tekst. Każde słowo trafia prosto w serce. Dziękuję za ujęcie w słowa tego, co tak wiele z nas czuje, ale często nie wypowiada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *