Czego w Święta nie musi dziecko w spektrum autyzmu (ani jego rodzice)?

na zdjęciu świąteczny stroik, cappuccino z serduszkiem na piance i zapalona szara świeczka

Święta to czasami okres bardzo silnie obudowany oczekiwaniami. Tym, jak „powinno” być. Jak powinniśmy się zachowywać. Jak reagować. Jak przeżywać. W kulturze pełnej obrazów idealnych świąt łatwo zapomnieć, że za tymi obrazami stoją konkretni ludzie – ze swoją wrażliwością, ograniczeniami, potrzebami.

Dla dzieci w spektrum autyzmu święta bardzo często nie są czasem wytchnienia. Są czasem zmiany. Przeciążenia. Nadmiaru. Zmiany rutyny, rytmu dnia, bodźców, ludzi, oczekiwań. Tego wszystkiego, co dla układu nerwowego bywa trudne do uniesienia. Dlatego zamiast kolejny raz pytać: jak pomóc dziecku „lepiej znieść” święta, chciałabym zapytać dziś zupełnie inaczej.

Czego ono w Święta naprawdę nie musi…?

 

#1 Nie musi cieszyć się w sposób widoczny

Radość nie zawsze wygląda tak, jak ją sobie wyobrażamy. Nie zawsze jest głośna, ekspresyjna, pełna uśmiechów i okrzyków zachwytu. Dziecko w spektrum nie musi reagować entuzjazmem tylko dlatego, że „tak się powinno”. Nie musi:

  • skakać z radości na widok każdego z prezentów,
  • pozować i uśmiechać się do zdjęć,
  • komentować, jak bardzo mu się coś podoba.

Brak reakcji nie oznacza przecież braku przeżywania. Czasem emocje są głębokie, ale zamknięte w środku. Czasem pojawiają się później. Czasem w zupełnie innej formie.

 

#2 Nie musi jeść tego, co jest na stole

Świąteczne jedzenie ma ogromne znaczenie symboliczne. Jest wyrazem gościnności, tradycji, wspólnoty. Ale dla wielu dzieci w spektrum jest też źródłem przeogromnego stresu. Intensywne zapachy. Nowe smaki. Zmieniona konsystencja. Inny wygląd potraw. Presja, by „spróbować chociaż trochę”. Komentarze. Spojrzenia. Pytania. Gwar. Dziecko:

  • nie musi próbować, jeśli nie ma ochoty,
  • nie musi „jeść grzecznie” i „tak jak wszyscy”,
  • nie musi zadowalać dorosłych zawartością swojego talerzem.

Jedzenie nie jest miejscem do ćwiczenia odwagi ani uprzejmości. Jest podstawową potrzebą regulacyjną. I niezależnie od tego, czy to Święta, czy całkiem zwyczajny, jakikolwiek inny dzień – niech na talerzu dziecka będzie tylko to, na co ma ochotę, co wzbudza jego zaufanie i co komfortowo zje.

 

#3 Nie musi uczestniczyć we wszystkim

Święta bardzo często oznaczają ciągłą… obecność. Bardzo długie siedzenie przy stole. Brak widocznych przerw. Brak przestrzeni na wycofanie się gdziekolwiek, kiedykolwiek. Tymczasem wiele dzieci w spektrum potrzebuje niekiedy właśnie samotności, ciszy, przewidywalności, by móc się regulować. Nie musi:

  • siedzieć przy stole przez kilka godzin,
  • brać udziału w każdej rozmowie i aktywności,
  • być obecne „od początku do końca”.

Wyjście do innego pokoju, potrzeba ciszy, odłączenie się – to nie brak wychowania. To próba poradzenia sobie z przeciążeniem.

 

#4 Nie musi być „grzeczne” według dorosłych norm

Święta obfitują w kontakt fizyczny, życzenia, pytania, komentarze. Dla dziecka w spektrum to często bardzo trudne doświadczenie. Zbyt intensywne, a co za tym idzie – przeciążające. Nie musi:

  • się przytulać,
  • składać życzeń,
  • utrzymywać kontaktu wzrokowego,
  • odpowiadać na pytania, które są dla niego zbyt osobiste lub trudne.

Granice sensoryczne i emocjonalne dziecka są ważniejsze niż dobre samopoczucie dorosłych. Uprzejmość nie może być ważniejsza niż bezpieczeństwo.

 

#5 Nie musi rozumieć symboliki i sensu świąt

Święta są pełne abstrakcji: symboli, metafor, znaczeń religijnych i kulturowych. Dla wielu dzieci w spektrum są one niezrozumiałe lub po prostu nieistotne. Dziecko:

  • nie musi rozumieć, dlaczego to ważne,
  • nie musi przeżywać świąt „głęboko”,
  • nie musi czuć tego, co czują inni.

Wystarczy, że czuje się bezpiecznie. Znaczenie może przyjść później. Albo wcale.

 

#6 Nie musi rezygnować z rutyny

Zmiana planu dnia bywa jednym z największych wyzwań. Późne godziny, inne posiłki, inne zasady, inne tempo – to wszystko może destabilizować. Dziecko w spektrum:

  • nie musi funkcjonować „świątecznie”,
  • nie musi rezygnować ze swoich rytuałów,
  • nie musi dostosowywać się kosztem regulacji.

Rutyna nie jest uporem. Jest sposobem na utrzymanie równowagi.

 

#7 Nie musi być wizytówką rodziców

Święta to czas ocen. Spojrzeń. Porównań. Dziecko w spektrum bardzo często staje się niechcący „dowodem” na to, czy rodzice „dobrze sobie radzą”. A ono:

  • nie musi pokazywać postępów,
  • nie musi spełniać oczekiwań otoczenia,
  • nie musi być dowodem na niczyją kompetencję.

Nie jest projektem. Jest dzieckiem.

 

#8 Nie musi „znosić” świąt

Czasem w dobrej wierze mówimy: to tylko kilka dni, trzeba jakoś wytrzymać. Ale dziecko w spektrum nie musi znosić świąt. Święta nie są testem odporności. Nie są ćwiczeniem z adaptacji. Nie są sprawdzianem dojrzałości.

Mogą być czasem spokojniejszym. Krótszym. Prostszym. Mniej intensywnym. Takim, który nie rani.

 

Co naprawdę jest ważne?

Dziecko w spektrum autyzmu w Święta nie musi spełniać cudzych oczekiwań. Nie musi dopasowywać się do norm, które są dla niego zbyt kosztowne. Nie musi udawać, że wszystko jest w porządku.

Może być sobą. Może mieć swoje tempo. Może mieć swoje granice.

A naszym zadaniem nie jest sprawić, by „święta wyglądały”, ale by dziecko było w nich bezpieczne. Bo bezpieczeństwo jest ważniejsze niż tradycja. Spokój ważniejszy niż rytuał. Dobrostan ważniejszy niż obrazek.

 

A czego w Święta nie musi rodzic dziecka w spektrum autyzmu…?

Rodzic dziecka w spektrum bardzo często bierze na siebie rolę tłumacza świata. To on wyjaśnia, uprzedza, łagodzi, przewiduje, amortyzuje. Chroni dziecko przed nadmiarem bodźców, a otoczenie przed tym, czego nie rozumie. W święta ta rola zwykle się intensyfikuje.

Pojawia się więcej ludzi. Więcej komentarzy. Więcej oczekiwań. Więcej spojrzeń, które sprawdzają, oceniają, porównują. Rodzic bywa wówczas nie tylko opiekunem, ale też mediatorem, rzecznikiem, obrońcą.

Dlatego warto powiedzieć to wyraźnie: rodzic dziecka w spektrum w Święta też ma prawo czegoś nie musieć.

 

#1 Nie musi organizować „idealnych” świąt

Święta nie muszą w konkretny sposób wyglądać. Nie muszą być perfekcyjnie dopięte. Nie muszą spełniać cudzych wyśrubowanych wyobrażeń. Rodzic nie musi:

  • trzymać się wszystkich tradycji,
  • odtwarzać świąt „jak z obrazka”,
  • udowadniać, że mimo trudności „da się normalnie”.

Święta nie są egzaminem z zaradności ani miarą miłości do dziecka. To tak, moi drodzy, po prostu nie działa.

 

#2 Nie musi nikogo tłumaczyć ani edukować

Rodzic dziecka w spektrum bardzo często czuje presję, by wyjaśniać innym zachowania dziecka. Uspokajać innych. Tłumaczyć, dlaczego coś jest inaczej. Dlaczego dziecko nie reaguje „jak trzeba”. W Święta:

  • nie musi wygłaszać edukacyjnych wykładów,
  • nie musi odpowiadać na wciąż te same pytania,
  • nie musi prostować nieprzyjemnych i oceniających komentarzy.

Edukacja nie jest obowiązkiem, zwłaszcza w czasie, który ma być – choć w minimalnym stopniu, na miarę naszych możliwości – regenerujący. Nie musimy nawet wtedy wspinać się na wyżyny opowiadania ludziom naszego świata, wciąż i wciąż.

 

#3 Nie musi brać na siebie cudzych emocji

Rozczarowanie bliskich, którzy mieli swoje świąteczne wyobrażenia. Niezrozumienie ze strony przybyłej do nas rodziny, która na co dzień nie przebywa w centrum naszych realiów. Zaskoczenie gości naszymi zwyczajami. To wszystko często spada na rodzica. Dobra, spójrzmy prawdzie w oczy: nie często. Najczęściej. Po prostu spada. Ale rodzic:

  • nie musi łagodzić za każdym razem czyjegoś dyskomfortu,
  • nie musi brać odpowiedzialności za cudze oczekiwania,
  • nie musi chcieć wciąż sprawiać, by wszyscy czuli się dobrze.

Najważniejsze jest dobro dziecka i rodziny, nie komfort otoczenia. Bierzmy pod uwagę bezpieczeństwo i spokój. Zawsze.

 

#4 Nie musi zgadzać się na wszystko „dla świętego spokoju”

Czasem presja jest subtelna, ledwie wręcz wyczuwalna. „Przecież to tylko chwilę”. „Zróbmy wyjątek”. „Daj mu spróbować”. Jednak gdzieś między tymi słowami – wciąż jest. Rodzic:

  • nie musi iść na kompromisy kosztem bezpieczeństwa dziecka i swojego,
  • nie musi zgadzać się na sytuacje, które wie, że będą trudne,
  • nie musi nikomu tłumaczyć swoich decyzji.

Granice nie psują świąt, ani trochę. One je chronią, z uważnością, czułością, świadomością.

 

#5 Nie musi być ciągle czujny i dostępny

Rodzic dziecka w spektrum bardzo często funkcjonuje w stanie podwyższonej gotowości. Ciągłej. Niekończącej się. Całodobowej. Wciąż obserwuje. Zawsze przewiduje. Nieustannie reaguje. W Święta to napięcie często się nasila. Do rozmiaru, który trudno ogarnąć wyobraźnią. Ale rodzic:

  • nie musi wszystkiego kontrolować,
  • nie musi być zawsze „na posterunku”,
  • nie musi brać całej odpowiedzialności na siebie.

Ma prawo do chwili wycofania. Do ciszy. Do oddechu. I to jest coś absolutnie zwyczajnego. Wytchnienie to siła. Nawet takie ultrakrótkie, nawet takie niezauważalne dla większości.

 

#6 Nie musi znosić komentarzy i ocen

„U nas to by się tak nie dało”.
„On musi się przyzwyczaić”.
„Za moich czasów dzieci były inne”.

Rodzic:

  • nie musi słuchać ocen,
  • nie musi tłumaczyć się ze swoich wyborów,
  • nie musi udowadniać, że wie, co robi.

Komentarze tego typu nigdy nie są neutralne. I nie trzeba ich wcale przyjmować. A już na pewno nie trzeba się nimi jakkolwiek przejmować.

 

#7 Nie musi udawać, że jest łatwo

Święta bywają trudne. Emocjonalnie. Logistycznie. Fizycznie. Trudne z każdej możliwej strony. Rodzic nie musi zakładać maski „wszystko w porządku”. Zakładanie takiej maski bardzo dużo kosztuje. Siły. Emocji. Przestrzeni. Energii. Nie musi:

  • udawać radości,
  • bagatelizować zmęczenia,
  • ukrywać trudnych emocji.

Autentyczność jest ważniejsza niż dobra mina. I zdecydowanie mniej nas kosztuje.

 

#8 Nie musi robić wszystkiego sam

Rodzic dziecka w spektrum bardzo często przyzwyczaja się na co dzień do bycia samowystarczalnym. Do brania wszystkiego na siebie. Wszystkiego bez wyjątku. W Święta to szczególnie obciążające. Ale:

  • może prosić o pomoc,
  • może delegować,
  • może odpuścić.

Nie wszystko musi być zrobione idealnie. Wystarczy, że jest wystarczająco dobrze. Nawet jeśli oznacza to absolutne minimum. Bo przecież nikt nie powiedział, że wystarczająco dobre jest tylko maksimum, prawda…?

 

To, co naprawdę jest ważne…

Rodzicu dziecka w spektrum, w Święta nie musisz być bohaterem. Nie musisz być nawet organizatorem. A już na pewno nie musisz być mediatorem świata. To nie Twoja rola. Ani wtedy, ani na co dzień.

Możesz być w Święta zmęczonym człowiekiem. Możesz – a wręcz musisz! – mieć swoje granice. Możesz dbać o siebie. Bo święta nie są sprawdzianem rodzicielstwa. Nie są momentem, w którym musisz coś udowodnić.

Mogą być czasem, w którym i Ty, i dziecko – jesteście po tej samej stronie.

A to już bardzo dużo, wierz mi.

 

PS Kliknij i poznaj „Autyzm bez lęku” – wyjątkowy przewodnik po rodzicielstwie, które wymaga więcej. 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *