Za kilka dni obchodzę urodziny. Czego sobie życzę…?

Rok temu wskoczyła ta trzydziestka. Jakoś tak… nie zauważyłam różnicy. Jednocześnie Szefowa obchodziła swoje drugie urodziny – bowiem udało mi się podtrzymać niechcący rodzinną tradycję i nasza młodsza pociecha, urodziła się… w moje 28. urodziny. Ot, historia. Ot, daty.

Ostatnim razem zorganizowaliśmy kameralne garden party na tarasie, były piękne kwiaty z pól w transparentnych wazonach i pyszny tort też był! Wszyscy usiedliśmy do wspólnego posiłku a gdy tylko dzieci poszły spać – 0dganialiśmy komary, wrzucając pieczywo na grilla i podgryzając grzanki, rozmawialiśmy do późna. 

Dostałam na urodziny świetne białe wino w absolutnie pięknej butelce. Dostałam zapas pięknych notatników. Dlaczego to wspominam? Bo to pozornie tak niewiele. Wino. Zeszyty. Ale co innego, gdy są przypadkowe – co innego jednak, gdy bliscy wiedzą. Doskonale wiedzą, co można tobie dać, żeby ten uśmiech, ten zachwyt – pojawiły się momentalnie.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam.

Wtedy jeszcze pojęcia nie miałam, że ta trzydziestka stanie się jakąś taką granicą.

Do tego momentu – bywało lepiej, bywało gorzej, bywało różnie.

Niedługo później wszystkie kropki się połączyły a ja na długie miesiące wyłączyłam się. Nagle te zeszyty i te butelki – już tak nie zachwycały. Nagle sukienki wisiały wciąż na wieszakach a ja bezwiednie wciągałam cokolwiek, wsiadałam do auta i jeździłam. Wciąż. Gdzieś. 

Przez rok może przybyć nam piętnaście lat.

Tak się dziś czuję. Jakby ten dzień, tamte urodziny, tamte balony i kwiaty – były kilkanaście lat temu. Jakbym się zestarzała o długie lata. W lustrze tego nie widzę, wewnątrz odczuwam jednak z całą mocą. Ilość wiedzy, kryzysów, kilometrów i godzin w różnych gabinetach, które przez ostatnie dwanaście miesięcy zaliczaliśmy – są poniekąd imponujące, poniekąd przytłaczające. I te wszystkie decyzje, które musiały zapaść. Te problemy, które się mnożyły. W końcu i te nieporozumienia, których było tak wiele.

Dzisiaj prawie nic nie wygląda tak, jak wyglądało rok temu. Czy to źle? Niekoniecznie. Wiele się zmieniło, wiele zniknęło, wiele nowego również się pojawiło. Nowe nie musi oznaczać gorsze. Zmiana nie musi oznaczać cofania, czasami pozornie trudne decyzje – finalnie pozwalają nam pójść mocno do przodu, rozwinąć się, porzucić ograniczenia obecne wcześniej.

Musiałam zrezygnować z wielu swoich pomysłów i działań, w zamian pojawiały się jednak nowe, niektóre z nich o wiele lepsze, dziś rozwijane z przyjemnością i zaangażowaniem.

Kiedyś pisałam tutaj częściej tak od serca.

Później przestałam. Dlaczego przestałam?

Bo co ludzie powiedzą?

Nieznajomi – nie znają. Obserwują, reagują, byli, są, będą.

A co ze znajomymi? Co z tymi, których znam i którzy tutaj zaglądają?

Czy w momencie, gdy siedzę i piję z kimś kawę a ten ktoś przez ostatnie trzy dni widział, że pracuję do drugiej i wstaję o szóstej – patrzy na mnie jakoś inaczej? Czy w momencie, gdy mówię tutaj o naszych trudnościach w wychowywaniu dziecka z wyjątkowymi potrzebami a ktoś inny uważa, że inni mają gorzej – więcej zrozumie, dostrzeże rozmiar trudności? I jeszcze inaczej: czy nie łatwiej jest napisać coś tutaj, w ciszy własnego domu, z dala od spojrzeń i wyrzucić z siebie wszystko to, co byśmy chcieli powiedzieć? Oczywiście, że łatwiej! I to właśnie czasami jest czynnikiem decydującym. Można wyrzucić z siebie to, co boli – a opinie, oceny reakcje? Ewentualnie przeczytamy w komentarzu, w większości jednak przypadków nawet ich nie poznajemy. A przecież to tylko opinie, o czym piszę niżej.

Co ludzie powiedzą? Tuż przed tymi 31. urodzinami – chciałabym sobie życzyć, żeby mniej się przejmować. Jedna z moich klientek powiedziała mi jakiś czas temu: to tylko opinia jednej osoby. Jedna opinia. Jednej osoby. Nic, co mogłoby nas definiować. Nawet jeśli tych pojedynczych różnych opinii – jest więcej. Każdy ma do nich prawo. Nie powinna to być moja sprawa! Tak jest ze wszystkim. Patrząc na jedną sukienkę – każdy z nas będzie miał inną opinię. Czytając jeden tekst – każdy z nas będzie miał inną opinię. Coś absolutnie zwyczajnego! Nie przejmuj się tym, co myślą inni. Rób swoje. Idź po swoje. Mów, o czym marzysz. Opowiadaj o tym, co Cię boli. Dziel się. Inspiruj. Upadaj. Wstawaj. To Twoje życie, którego nikt inny nie przeżyje.

Gdy nic nie musisz- więcej możesz!

I tego właśnie chciałabym sobie również życzyć. W tej chwili muszę bardzo wiele, muszę ogrom. Checklisty bieżące, zaległe, przyszłe. Za rok o tej porze chciałabym sobie powiedzieć: więcej mogę, mniej muszę. Wszystko do tego prowadzi, najpierw jednak trzeba tej pracy jeszcze trochę wykonać. Życzę sobie wytrwałości. Życzę sobie wyrozumiałości dla samej siebie. Nie od innych. Od siebie. Dla siebie. Życzę sobie tej siły, którą wciąż znajduję nawet wtedy, gdy pozornie nie ma gdzie szukać. Życzę sobie zmian pożądanych, mniej tych niechcianych. Choć wychodzę z założenia, że każda czegoś uczy – nie sposób dostrzec, że tych nagłych było już chyba wystarczająco.

I życzę sobie jeszcze na koniec – tej świadomości, którą mam już dziś a której chciałabym mieć w sobie jeszcze więcej, z jeszcze głębszym poczuciem pewności tego, co robię i czego pragnę. To wielkie rzeczy, wiesz? Tobie również ich życzę, jeśli tylko potrzebujesz!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *