Garderoba z półkami na całej ścianie. Na półkach równiutkie rzędy butów. To wszystko za szklanymi drzwiczkami. Wiadomo, żeby się nie kurzyło. Kiedyś takich widoków mogliśmy doświadczać, oglądając filmy czy seriale – dzisiaj codziennie dostarcza nam ich Instagram. Ile par butów mieści taka wielka garderoba? Nie mam pojęcia. Przyznam szczerze, że też się w sumie nigdy nie zastanawiałam. Jedynie ciekawiło mnie: gdzie są pudełka od tych butów? Czy istnieje kolejna szafa, tylko z pustymi kartonikami?
U mnie buty zajmują jedną półkę w szafie, ciasno poukładane kartoniki – w każdym jedna para. Dodatkowo? W wiatrołapie dwie pary, te noszone najczęściej. Nie jestem zwolenniczką nadmiaru – to fakt! Ale jest coś, co pozornie mogłoby się z tym kłócić. Wyobraź sobie, że ja… uwielbiam buty! Przepiękne klasyczne modele, równolegle z tymi nieco bardziej wystrzałowymi – trochę brokatu, trochę koloru, trochę efektu #wow! Dlaczego więc takich nie mam, nie pokazuję? Aktualnie nie wychodzę za często, no dobra – nie wychodzę wcale. Gdy zawodowo jestem jakichś uroczystościach – komfort i elegancja muszą się łączyć z prostotą i klasyką, tu również nie znajdzie się miejsca na takie stylizacje.
Ile par butów potrzebuję?
Tutaj nie ma właściwej odpowiedzi. Nie wierz w te wszystkie poradniki typu: Potrzebujesz tych 15 par butów! albo Wystarczą Ci te dwie pary, na cały rok! – one nie mają prawa trafiać w potrzeby i możliwości każdego z nas. Dlaczego? Już w zasadzie odpowiedziałam: każdy ma inne potrzeby i możliwości. Owszem, są takie propozycje butów, które w teorii są dość uniwersalne.
Jeśli miałabym mieć jedną parę szpilek, które z kolei miałyby za zadanie pasować do maksymalnie wielu okazji – byłyby to raczej beżowe na średniej wysokości obcasa. Dlaczego? Bo pasują do absolutnie wszystkiego. Tego samego nie możemy już powiedzieć o czarnych, czy welurowych z ozdobą, prawda? Osobiście uwielbiam swoje beżowe szpilki! Noszę je do spodni, sukienek, spódnic, w stylizacjach na co dzień i na większe okazje. Tak naprawdę niezależnie od tego, co bym w tej chwili ze sobą zestawiła – te buty będą prawdopodobnie pasować. Ty z kolei możesz w ogóle nie nosić tego typu butów, nie potrzebować albo stawiać na różnorodność i mnogość par, innych na każdą okazję. Jesteśmy różne, wiadomo.
Jeśli miałabym wymienić jedną parę butów bez obcasów, która miałaby pełnić równie uniwersalną rolę – byłyby to czarne mokasyny. Zważając na to, że uwielbiam czarne sukienki oraz #totalblacklook przy każdej okazji – doskonale odnajdują się w codziennym ogarnianiu przyziemnych spraw. Przykład? Jadę do szkoły. Muszę odebrać Starszaka, z małą Szefową na rękach, później zawieźć ich do Dziadków i pędzić do lekarza. Wkładam ciemne dżinsy, luźną koszulę i… no właśnie. I co? Oczywiście, mokasyny. Przebiegnę w nich resztę dnia, od obowiązku do obowiązku. Są zwyczajnie wygodne, pasują do niemal każdej stylizacji i sprawdzają się, po prostu. I tutaj znów: u Ciebie mogą to być zupełnie inne buty!
Każda z nas ma inne potrzeby.
Nie tylko praca definiuje naszą garderobę. Również czas poza nią. Niezależnie od zawodu, przyzwyczajeń, codziennych czynności czy gustu – niezbędna jest dobra baza. Naprawdę, zawsze sprawdza się dobra baza. Co powinno wchodzić w jej skład? Te ubrania i buty, które nosisz najczęściej i które pasują do większości pozostałych. Kompletna, funkcjonalna, uniwersalna, dobrej jakości. Dlaczego kompletna? Jeśli brakuje kluczowych dla ciebie elementów, trudno będzie o łatwość tworzenia zestawień.
Ile par butów tak naprawdę potrzebujemy?
⠀
Tyle, ile nosimy. Muszą być wygodne, zadbane, dobrej jakości i tak zwyczajnie – w naszym guście. Podobać nam się muszą! I pasować do ubrań, które już mamy. Osobiście? Nie mam modnych brązowych klapek bo żadne mi się nie podobają. Mam czarne, które kupiłam rok temu i je uwielbiam. Podobnie jak ulubione mokasyny i baleriny, które służą już kolejny sezon. Owszem, zdarzają się nowe. Nie co tydzień jednak. Nawet nie co miesiąc.
⠀
Ile par butów masz? ⠀
Znasz chociaż przybliżoną liczbę?
PS Tekst powstał we współpracy z marką Solo Femme.