Bądź więc jak paryżanka: nie daj sobie wmówić, że „musisz coś mieć”, by być stylowa. Bo nie musisz. Naprawdę. Nie chciej być jak wszyscy. Przecież indywidualizm chyba nigdy nie liczył się bardziej niż właśnie dzisiaj. „Moda przemija, styl pozostaje” – mawiała Coco Chanel. Warto o tym pamiętać.
N. Hołownia, Jak być Paryżanką w Polsce
Pierwszy raz chyba zaczynam tekst tutaj cytatem. Uznałam jednak, że to nic niewłaściwego, jeśli to cytat z książki, która zainspirowała mnie właśnie do tego tekstu. Nie miałam pojęcia o tym tytule, polecajkę znalazłam przypadkiem – w zupełnie innym kontekście. I jakoś tak zapamiętałam. Aż w końcu – przy ostatnich książkowych zakupach – zamówiłam. Pierwsze wrażenie? Wydanie tak piękne, że wzroku oderwać nie można!
Dbałość o każdy, najmniejszy nawet detal – jest widoczna od razu. Okładka, papier, wstążeczka do zakładania, dobór czcionek, kolorów, detali. Wszystko tutaj tworzy spójną wdzięczną estetykę, którą uwielbiam. Nie zdziwisz się więc chyba za bardzo, jeśli powiem: oczarowała mnie przy pierwszym wzięciu do rąk.
Przeczytałam ją za jednym zamachem. Któregoś dnia, zmęczona ilością spraw i bodźców od rana – gdy tylko mąż przejął wieczorem dzieci, zrobiłam kawę i zaczęłam czytać. Zapisywałam cytaty, numery stron do rychłego powrotu, inspiracje i przytakiwałam sama sobie, czytając kolejne strony. Znalazłam tutaj wiele wspólnych elementów. Uwielbiam białe koszule i t-shirty. Tutaj wyczytałam o ich znaczeniu dla Paryżanek. Nieco przytłacza mnie nadmierna sztuczność wszędzie. Tutaj i o tym poczytałam całkiem sporo. Ilość wniosków, przemyśleń i pomysłów – była naprawdę imponująca po tej lekturze.
Jak być Paryżanką w Polsce?
Co mówi o tym Natalia w swojej książce? Na jakie aspekty zwraca uwagę? Jak mogą inspirować nas Paryżanki?
- Naturalny kolor włosów. Fryzura udająca, że jej nie ma – naturalna, pełna wdzięku, osobiście mówię na to: niewyczesana wręcz. Nie biorą pod uwagę nienaturalnego czy źle dopasowanego koloru, doczepianych włosów czy czegokolwiek sztucznego.
- Oszczędny manicure. Tutaj nie ma najmniejszego nawet miejsca na tzw. tipsy. W zasadzie tutaj nie ma miejsca również na kamyczki, wzorki czy naklejki na paznokciach. Na nic – oczywiście – sztucznego.
- Wyskubane brwi. Cieniutkie brwi, niemal całkowicie wyskubane, cieniutkie kreseczki – kojarzycie? Nie, nie, nie. Zdecydowanie nie są mile widziane.
- Sztuczne rzęsy. I tutaj autorka zaznacza nawet, że nie do końca chodzi o te doczepiane na jakieś tam wielkie wyjście. Każdemu się zdarzyć czasem przecież może. Mowa o tych, które nosimy na co dzień i uzupełniamy je regularnie, mając na stałe wachlarz sztucznych rzęs. Non stop.
- Podróbki. Pozwolę sobie jedynie zacytować: bo to po prostu wstyd i nie wypada. Koniec kropka.
- Wyeksponowane logo. Noszenie dodatków i ubrań z celowo eksponowanym logo projektanta lub producenta – jest zwyczajnie w złym tonie. Nie obnosimy się nigdy (absolutnie nigdy!) z zasobnością swojego portfela.
- Wulgarność. Nie wchodzi w grę. Kokieteryjny wdzięk – tak. Wulgarność – nie.
Świeżo. Wdzięcznie. Bezpretensjonalnie. Stylowo. Prosto. To najczęściej spotykane w tej książce określenia. Jak być Paryżanką w Polsce nie traktuje o tym, jak naśladować Paryżanki bezwiednie, ot dla samego naśladowania. Nie o to w tym chodzi i chyba nawet takiego założenia autorka nie miała. Obecnie bardzo często zaciera się granica między inspiracją a naśladowaniem w stosunku 1:1. A przecież czerpanie inspiracji samo w sobie nie jest złe, wystarczy przekładać to na swoje możliwości i potrzeby. Znajdować złoty środek. Szukać indywidualnego charakteru. Tworzyć swój własny styl. Swój. Własny. Nie skopiowany z kogoś. I tutaj doskonale odzwierciedla to kolejny cytat z książki:
W pewnym momencie nie byłam już pewna, czyje to plecy, nogi, czy inna część ciała, bo niemal każda blogerka, influencerka oraz gwiazda show-biznesu miała na sobie to samo.
Zalew takich kopii – obserwujemy przecież co sezon, albo i częściej. Dlatego tak często mówię i piszę o tym, że nadmiar jest drogą donikąd. Temat ważny. Temat trudny. I tak naprawdę chyba mało popularny. Przykład? Nie promuję konkretnych ubrań ani tutaj, ani na Instagramie. Nie namawiam dziś do sukienki X, za tydzień do innej, za dwa do kolejnej w obrębie tej samej czy już innej marki. Nie współpracuję też na zasadzie regularnego unboxingu paczek pełnych nowości. Ubrania w ramach #30ubrań to zarówno moje własne zakupy, jak i przypadki barteru. Zdarza się, że w obrębie jednej marki mamy miks – coś kupię, coś dorzucą sami. Nigdy nie jest to przypadek, zawsze to w pełni świadomy i przemyślany wybór. O jakiejkolwiek marce mówię i piszę dopiero, gdy ją gruntownie sprawdzę (kilka miesięcy noszenia, kilka-kilkanaście prań). Nie ma szans na opinię wydaną w ciągu kilku ledwie dni. Odmawiam współpracom ilościowym (np. cała najnowsza kolekcja do testu), jeśli widzę że nie jest to dla mnie. Wszystkie pokazane tu rzeczy, autentycznie noszę i uwielbiam.
Dlaczego o tym mówię w kontekście książki Jak być Paryżanką w Polsce? Bo znalazłam w niej wiele cech wspólnych z moim tokiem myślenia. Nie wychodzę nagle z założenia, że myślę czy noszę się jak Paryżanka. Nie czuję potrzeby identyfikowania się z kimkolwiek. Dostrzegam jednak coś zupełnie innego: bezpretensjonalna prostota nie zna barier językowych czy geograficznych. Nie zważając na to, gdzie się mieszka i wychowuje – można mieć spostrzeżenia podobne do kogoś, kto żyje tysiące kilometrów od nas.
Biała koszula, biały t-shirt, mała czarna, marynarka, koronkowa bielizna
M.in. inspiracje na nie znajdziemy na stronach książki Jak być Paryżanką w Polsce, obok informacji o tym jak wdzięcznie noszą je właśnie Paryżanki. Znajdziemy tam wymienione również inne elementy garderoby, jednak celowo wymieniłam właśnie te. Moje ulubione, bez nich nie wyobrażam sobie swojej szafy, stanowią jej absolutny fundament i większość. Uśmiechałam się pod nosem, czytając o tym i przeglądając piękne zdjęcia (mnóstwo ich tutaj!). Wyłapałam również dwie inspiracje, które koniecznie muszę wypróbować! Dzisiaj o nich nie napiszę, niebawem z pewnością jednak pokażę – znalazłam już swoje typy w zaufanych markach i będę sprawdzać, czy się polubimy w noszeniu.
Garderoba kapsułowa to proces. Ubrania się w końcu zużywają, zmieniają się moje czy twoje, potrzeby i upodobania. To normalne. Nadmiar jednak nie jest dobrym doradcą. Zazwyczaj nigdy. Paryżanki też o tym wiedzą, nie tylko w kwestii samych ubrań – w całokształcie stylu bycia. Uwielbiam książki, które zawsze będą aktualne. Moim zdaniem – ta będzie zawsze. Trendy się zmieniają. Pojawiają, przemijają. Klasa będzie w cenie zawsze. Podobnie jak styl i bezpretensjonalność. Musimy tylko o tym pamiętać.